niedziela, 26 października 2008

tak ostatnio obserwuje dyskusje na roznych forach nt zwiazkow mieszanych...

Przez ostatni rok wiele znanych mi zwiazkow sie rozpadlo, w szczegolnosci te z arabami, i probuje jakos sobie ulozyc w glowie co sie dzieje, co sie dzieje z tymi ludzmi. Co wiecej coraz trudniej mi pisac na tych forach i to tylko dlatego, ze mi w moim malzenstwie jest poprostu dobrze.

Nie wiem czy to niebywale szczescie, czy glupota (a przeciez glupi ma zawsze szczescie), czy poprostu "Ten tam na gorze" bardzo dobrze mnie strzeze ale w sumie jakos mi wyszlo. Owszem biorac pod uwage sytucja jakie widzialam w zyciu, o udany malzenstwie bede mogla mowic po jakichs 20 latach razem lub wrecz na lozu smierci, jednak tak analizujac ostatni rok mojego zycia to naprawde wydaje sie to wrecz bajka...

Moj maz czyli znany wam z moich opowiesci Maz (pisany przez duze M) jest kims z zupelnie innej bajki, zupelnie jak ja. Cichy, spokojny, kochajacy i troskliwy. Dla zony, ktorej prawie nie znal przed slubem (pobralismy sie po 2 miesiacach znajomosci) haruje jak wol tylko po to zeby ksiezniczka raczek sobie nie zniszczyla praca. On, prawnik, a w Polsce robil kebaby tu we Francji nosi worki z cementem. Wszystko po to zebym ja byla szczesliwa i nie musiala pracowac... Wszystko po to, zebym miala wszystko o czym zamarze...

Komputer? prosze bardzo... Pizza dla ksiezniczki?... goraca i pyszna... Kanapka z kurczakiem? Kuskus? Rybka grillowana? Zelki halal?

przeciez tak naprawde to dla mnie sie przeprowadzilismy... zebym ja mogla zyc tak jak chce...

Kochany i troskliwy. Nigdy na mnie reki nie podniosl, choc mialby ku temu wiele powodow, bo ze mnie niezla malpa i zlosliwiec.

A on... jedyne co od niego otrzymalam to dobro... ta cierpliwosc do rozkapryszonej ksiezniczki.. to cieplo i delikatnosc nawet w mowieniu mi ze jestem maupa (jak to sie mowi dyplomata to ktos kto powie ci zebys spadal w taki sposob, ze sie cieszysz na podroz).

Kocham Go. A przynajmniej tak mi sie wydaje.

Staram sie byc dobra zona, chociaz nie zawsze mi to wychodzi, poniewaz nasze wizje dobrej zony nieco sie roznia. Ale jestesmy razem, W zdrowiu i chorobie, w szczesciu i nieszczesciu, na dobre i zle...

Dziekuje Ci, Boze, ze dales mi ten skarb...

Dziekuje Ci, Panie.

Moj mezu

احبك الذي احببتني له

Niech Ten, dla Ktorego mnie pokochales, kocha i Ciebie.

جزاك الله خيرا

Bog zaplac [dosl.: Niech Bog odplaci ci dobrem]

Ukochany.

Jedno pytanie mi czasami chodzi po glowie. Czy moj maz wie jak bardzo go kocham, czy rozumie. Ze kocham to wie, ale jak bardzo. Czy rozumie czym byla dla mnie przeprowadzka, zostawienie mamy, dziadka, najblizszych w Polsce. Kazde z nas wyraza uczucia w inny sposob: ja-kobieta, on-mezczyzna wychowani w roznych krajach i kulturach. Laczy nas religia, gleboka milosc do Boga i olbrzymi szacunek i milosc do rodzicow. A ze nie zmywam i nie sprzatam jak moja tesciowa i szwagierki czy to cos zmienia?

Wiem, ze Maz mnie kocha i pod wieloma wzgledami rozumie, jednak sfera uczuc dla nas obojga jest bardzo trudna. Chyba z reszta dla kazdego. A tym bardziej jezeli jest sie w zwiazku mieszanym z osoba z innego kregu kulturowego i jezeli porozumiewa sie ze soba w jezyku, ktory dla obojga jest jezykiem obcym, nabytym. My rozmawiamy po angielsku. Kiedys sadzilam, ze znam ten jezyk dobrze. W zyciu codziennym zrozumialam ze pod wieloma wzgledami nie potrafie sie wyrazic w tym jezyku, a nawet jak sie wyrazam natykam sie na braki w zrozumieniu, poniewaz moj maz te same slowa rozumie w inny sposob...

Ale, jak zawsze mowie Chwala Bogu, Alhamdulillah, bo mimo pewnych brakow na linii komunikacji jakos potrafimy sie zgrac, a ze nie wszystko u siebie nawzajem rozumiemy... coz trzeba to przyjac jako dobrodziejstwo inwentarza.

Potwór? Nie. Nieszczęśliwy człowiek, który nie zaznał od rodziców dojrzałej miłości w dzieciństwie. Pozbawiony rodzicielskiej troski, jako mały chłopiec nauczył się troszczyć o siebie sam. Często wziął na siebie odpowiedzialność także za szczęście rodziców. Został pozbawiony dziecięcej beztroski, wynikającej z poczucia bezpieczeństwa i bycia kochanym takim, jaki jest. Nie nauczył się być po prostu sobą. Karcony za wyrażanie uczuć, zablokował je w sobie. Całkowicie zależny od rodziców, zamknął w swoim wnętrzu złość za wyrządzone przez nich krzywdy, które boleśnie odczuwał jako dziecko. Wykształcił w sobie lęk przed bliskością, bo zobaczył, że otwieranie się przed innymi ma dla niego wyłącznie niekorzystne następstwa.

W życiu dorosłym zraniony chłopiec założył maskę, by inni nigdy nie zobaczyli, co naprawdę czuje. Z czasem sam przestał czuć cokolwiek, a jedynym sposobem jego reakcji na otaczający świat pozostała agresja. Wszystkie inne emocje nauczył się kontrolować, tłumić w zarodku, jako coś dla niego niebezpiecznego, grożącego utratą maski. Agresja stała się dla niego sposobem obrony, gdy ktoś usiłuje mu ją zdjąć.

jezeliby zmienic slowo mezczyzna na kobieta opis w duzej mierze opisywal by mnie...

tylko jedno mi w nim nie pasuje: od mojej mamy zawsze otrzymywalam poklady wielkiej milosci... moja mama jest cudowna i wspaniala :)

Islam obdarza matke wielkim szacunkiem. Prorok Muhammad (sallAllahu alaihi wa salam) powiedzial, ze "Raj jest pod stopami matek". Abu Hurajra przekazal, ze innym razem, gdy przyszedl do Niego mezczyzna i zapytal, kto powinien byc mu najblizszy Prorok odpowiedzial "matka", gdy mezczyzna zapytal kto nastepny odpowiedz brzmiala "matka" . A kto nastepny? - "Matka". Gdy spytal po raz czwarty odpowiedz brzmiala "Ojciec".

Gdy ludzie przychodzili aby isc na jihad, Prorok (sallAllahu alaihi wa salam) pytal sie ich czy ich rodzice zyja. Jezeli tak - dostawali polecenie pozostania w domu i opieki nad nimi to byl ich jihad.

Brak komentarzy: