poniedziałek, 19 stycznia 2009

Motyl i walka z kokonem

 Jednego dnia, mały motyl zaczął wykluwać się z kokonu; mężczyzna usiadł i przyglądał się jak motyl przeciska swoje ciało przez ten malutki otwór. I wtedy motyl jakby się zatrzymał. Tak jakby zaszedł tak daleko, jak mógł i dalej już nie miał sił. Więc mężczyzna postanowił mu pomóc: wziął nożyczki i rozciął kokon.Motyl wyszedł dalej bez problemu. 
Miał za to wątłe ciało i bardzo pomarszczone skrzydła. Mężczyzna kontynuował obserwacje, ponieważ spodziewał się, że w każdej chwili skrzydła motyle zaczną grubieć, powiększać się dzięki czemu motyl będzie mógł odlecieć i zacząć żyć. Tak się jednak nie stało! 
Motyl spędził resztę życia czołgając się po ziemi z mizernym ciałem i pomarszczonymi skrzydłami. Do końca życia nie był w stanie latać. Człowiek w całej swej życzliwości i dobroci nie wiedział, że walka motyla z kokonem była bodźcem dla jego skrzydeł i dzięki  temu motyl był w stanie latać, gdy tylko pokona opór kokonu. Czasem walka to jest to, czego nam w życiu potrzeba. Jeśli Bóg pozwala nam iść przez życie bez jakichkolwiek problemów, to może to zrobić z nas słabeuszy. Nie bylibyśmy tak silni, jak moglibyśmy być. 
Nie bylibyśmy w stanie latać."

Brak komentarzy: