wtorek, 24 lutego 2009

Francuscy urzednicy

No wiec znowu cos na temat Francji. A w zasadzie nie tyle Francji co Paryza.

Przez ostatnie pol roku nie raz goscilam w roznych miejscowych urzedach. Po polskich doswiadczeniach balam sie nadmiernie dopytywac, zadawac zbyt wiele pytan, poniewaz w Polsce zetknelam sie nie raz z wrogoscia urzednikow, ktorzy najwyrazniej laske robia, ze w ogole pracuja...

Tutaj tak nie jest.

Dzien pierwszy: Securite Social (Ubezpieczenie Spoleczne)

Otwieram drzwi i widze bardzo milego pana w garniturze, ktory pyta mnie czego potrzebuje, w jakiej sprawie itp prowadzi mnie do odpowiedniego pomieszczenia, pomaga pobrac numerek, pyta czy nie potrzebuje tlumacza - Punkt dla Francji

Nadeszla moja kolej i slysze ze prosza pania "dziwnie wymowione moje nazwisko", dobra ide do okienka: pan zaczyna od przeprosin za zmietoszenie mojego nazwiska i uprzejmie pyta jak prawidlowo powinno sie je wymawiac, pyta co mnie sprowadza, spokojnie odpowiada na wszelkie moje pytania, na jego twarzy caly czas usmiech (pewnie wycwiczony bo nie wierze ze po calym dniu pracy i uzerania z klientami mozna sie tak usmiechac ale to bardzo mile ze nie widze zniecheconej miny jak w Polsce). Konczymy ja wychodze. Juz po wyjsciu orientuje sie, ze nie dowiedzialam sie czegos bardzo dla mnie waznego a o czym w toku rozmowy zapomnialam. Wracam sie. Portier juz bez ponownej rejestracji i numerkow prowadzi mnie do okienka, pan w okienku ma w tym momencie klienta, ale po skonczeniu ponownie mnie zaprasza, mimo ze nie musi i moglby zarzadac zebym ponownie odczekala swoje. Zadaje pytanie, dostaje odpowiedz. Merci beaucoup. Bonne journee (Dziekuje bardzo, milego dnia). - Znowu punkt.

Dzien drugi: Assistant sociale (Pomoc spoleczna)

Nie moglam znalezc pracy, Ktos poradzil mi, zebym udala sie w to miejsce. Dzieki pomocy kolejnych milych urzednikow, ktorzy mnie nakierowali, trafilam do ANPE (ichniejszy urzad pracy) [w Polsce nigdy wczesniej nie zetknelam sie zeby urzednicy tak poprostu szukali informacji dla klienta - wszystko trzeba wiedziec samemu, nawet orientowac sie w zmianach w przepisach] - Punkt dla Francji

Dzien trzeci: ANPE (Urzad pracy)

Bardzo mila  urzedniczka zapisala mnie na liscie osob poszukujacych pracy, pomogla zredagowac CV i wyslala na specjalne spotkania w celu nauczenia jak sobie radzic na rynku pracy, jak pisac CV, jak szukac pracy, przy okazji polecono mi odpowiednie kursy jezykowe - Kolejny punkt dla Francji.

Dzien czwarty: Kurs jezyka francuskiego w Centrum Socjalnym

Bylam chora i nie moglam przyjsc na zajecia a moj maz zapomnial rano zadzwonic ze nie bede na lekcjach. Popoludniu telefon: kobitka pracujaca spolecznie w tym centrum zadzwonila czy wszystko w porzadku, czy bylam u lekarza, podala namiary na lekarzy mowiacych po angielsku, wytlumaczyla mojemu mezowi jak zalatwiac sprawy w szpitalu i sprawy ubezpieczenia. - Punkt na korzysc Francji

Dzien piaty: Spotkanie z Asystentka do spraw zawodowych

Po wielu probach znalezienia pracy nadal nic. To asystentka zasugerowala nam zalozenie firmy, to urzednicy pomogli nam w wielu sprawach zwiazanych z zakladaniem firmy, skierowali nas do odpowiedniego prawnika (prawniczki) znajacego sie na sprawach zalozenia i prowadzenia firmy. Wystarczylo powiedziec urzednikowi ze chcemy wedke nie rybe i w ten sposob teraz juz nie potrzebujemy pomocy urzednikow socjalnych: pracujemy na siebie, placimy podatki, tworzymy nowe miejsca pracy.  - punkt

Dzien szosty Inny urzad (juz nie pamietam jaki)

Urzedniczka cierpliwie odpowiada na moje najglupsze pytania zadane lamanym francuskim. Gdy nie rozumiem lub ona nie do konca rozumie co probuje jej wytlumaczyc nie unosi sie gniewem (jak ktoras z urzedniczek w Warszawie nakrzyczala na mojego meza ze slabo mowi po polsku), wiecej: nie raz zostalam pochwalona, ze staram sie mowic po fancusku - ze staram sie integrowac. - punkt

W ten sposob moglabym zbierac wiele pozytywnych przykladow milego postepowania urzednikow. Owszem zetknelam sie i z mniej milymi, jak opisywana kiedys przeze mnie sytuacja kiedy jakis ignorant twierdzil uparcie, ze on Polski nie ma na swojej liscie wiec to znaczy, ze Polska nie nalezy do Unii Europejskiej. Ale jednak tutaj urzednicy sa zupelnie inni niz ci, z ktorymi zetknal mnie los w Polsce. Nie twierdze tez, ze wszyscy polscy urzednicy sa "be" bo i tam zdarzylo mi sie zetknac z milymi urzednikami/urzedniczkami, jednak o ile mniej takich osob. W ogole mam wrazenie, ze Francuzi (jakiego by nie byli pochodzenia) sa jakos bardziej optymistycznie nastawieni do zycia. Czesciej usmiechnieci niz Polacy, jakos swobodniej i spokojniej podchodza do zycia i roznych spraw...

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

To chyba tylko w Polsce tak jest, że wszystko trzeba siłą, i z wielkim przymusem załatwiać. Na wyspach jest podobnie jak we Francji, załatwiasz wszystko przez telefon a jak nie to przez internet. nawet do szpitala umawia Cię osobiście lekarz rodzinny a termin wizyty przychodzi pocztą w ciągu 1 dnia