środa, 29 kwietnia 2009

prawie-omlet z tunczykiem

Jak to bylo w reklamie? PRAWIE robi duza roznice ;)

Ze nie moge uzyc maki (dieta) wiec trzeba kombinowac:

Jedno jajco ubilam mikserem bardzo mocno i potem wylalam na rozgrzana patelnie, bardzo ladnie napuchlo od babelkow jakie mialo w srodku od ubijania. :)

Gdy zaczelo odchodzic od patelni na srodek dalam kilka lyzek tunczyka z puszki i zlozylam w pol docisnelam brzegi tego "pieroga" jaki powstal w ten sposob, zeby farsz nie wylatywal, i po zmniejszeniu ognia obsmazylam na zloto z obu stron zeby srodek "doszedl", potem zrobilam z drugiego jajca i reszty tunczyka druga porcje.

Jadlam z dodatkiem harissy i w asyscie najzwyklejszej w swiecie zielonej salaty.

Drugi zostawilam na talerzyku pod przykryciem, zeby Kula miala co jesc na kolacje jak wroci z pracy, bo ze ostatnio podlapal etat w restauracji to wraca bardzo pozno, na ogol jak ja juz spie.

Rano wstalam i zajrzalam na talerz: a tam pustki. Grzecznie spytalam slubnego co sie z nim stalo. Trzeba bylo slyszec jak sie fajnie tlumaczyl, opowiedzial nasza stala historie o takim panu, ktory bardzo lubi jesc i terroryzuje nas jak w domu jest cos dobrego i zjada wszystko co dopadnie (ta historia zaczela sie jak zjadlam ostatnia porcje pieczarkowej, ktora nawiasem mowiac moj slubny uwielbia, a mi bylo glupio powiedziec "tak, zzarlam twoja porcje i nic ci nie zostawilam"). Ta historia pojawia sie zawsze, gdy ktores z nas zje cos czego nie powinno albo wszamie porcje drugiej osoby...

Brak komentarzy: