środa, 20 maja 2009

Pierwszy raz - preludium do tygodnia nalesnikowego

Pierwszy raz. Kazdy przezywa go inaczej. Niektorzy sie denerwuja, trzesa im sie rece. Inni podchodza do sprawy metodycznie: szukaja po ksiazkach, w internecie, dowiaduja sie od znajomych jak to bedzie wygladac. Niektorzy ucza sie od rodziny.

Mnie robienia nalesnikow uczyla kiedys babcia. Ale to bylo bardzo dawno temu. A teraz mialam sie zmierzyc z ta czynnoscia samodzielnie. I postanowilam robic z pamieci, bez pomocy meza, bez ksiazek kucharskich, internetu ani blogow kuchennych.

Do miseczki wbilam jajko, dodalam mleka pol na pol z woda i roztrzepalam widelcem. Jeszcze raz przyjrzalam sie zawartosci miski, i bo zastanowieniu wbilam drugie jajko i dokladnie roztrzepalam z reszta zawartosci. Powoli dodawalam trzy czubate lyzki maki, caly czas mieszajac, az powstalo lejace sie ciasto.

Patelnie mocno rozgrzalam, nie przecieralam tluszczem bo ma powloke antyprzywierajaca, ktora juz nie raz sie sprawdzila. Porcje ciasta nalewalam chochelka, poruszalam patelnia zeby rozprowadzic ciasto po calym dnie. Smazylam az ciasto ladnie odchodzilo od dna i wtedy przewracalam na druga strone. Nie przysmazalam zbyt mocno, chcialam zeby byly ladne i jasne.

W ten sposob powstaly 3 duze, i w sumie grubsze niz tradycyjne nalesniki. Ulozylam je na talerzu jeden na drugim.

Jeszcze cieply kazdy nalesnik leciutko smarowalam na polowie nutella, skladalam na pol, nastepnie na polowie takiej zlozonej polowki ukladalam plasterki truskawek i skladalam na cwiartke. Po wierzchu ozdobilam plasterkiem truskawki.

Litrowy karton mleka we FranPrix kosztuje 70 centow, pudelko 12 jaj Euro piecdziesiat siedem, maka tez cos kolo jednego euro.

Usmiech i radosc meza - bezcenny.

 Tym slodkim akcentem uczcilismy fakt, ze zona stala sie o rok starsza.

1 komentarz:

Mar pisze...

Spóźnione (jak zwykle) życzenia wszystkiego najlepsiejszego, sister :)