piątek, 24 kwietnia 2009

Podrabiany pasztet


Po Oczkowych historiach pasztetowych (dziekuje Oczko za  inspiracje ;) ) doszlam do wniosku, ze i ja sprobuje...

Oczywiscie na mojej drodze stanely nieliche problemy, a glowny to lenistwo ;). A jak to sie mowi jak sie nie ma w glowie to sie ma w nogach, musialam sie ratowac tym, co akurat bylo w domu. Skoro nie chcialam isc po zakupy trzeba bylo szukac srodkow moze wrecz przypadkowych.

No wiec zacznijmy od 2 szklanek soczewicy... Upps mam tylko szklanke... No wiec czym ja dopelnic? Zajrzalam do lodowki w poszukiwaniu natchnienia: paczka pieczarek - o wlasnie zrobie pasztet pieczarkowy - ale po chwili namyslu stwierdzilam, ze pieczarki sa za ladne, lepiej odlozyc je do faszerowania. Jajek tez zbyt wiele nie zostalo - dokladnie 4. Za to na samym dnie odkrylam skarb. Siatke z mlodymi baklazanami. Tylko ile ich wziac?  Przyjrzalam sie krytycznie blaszce - mala, moze wystarczy jeden baklazan. No dobrze tylko jak go przygotowac - padlo na tarke...  I w ten sposob rozpoczela sie wielka przygoda pod tytulem "pieke moj pierwszy w zyciu pasztet, tym razem bezmiesny-wegetarianski".

Wiec moze zacznijmy od poczatku i napiszmy co uzylam (+ w nawiasach moje uwagi postprodukcyjne):

  1. szklanka soczewicy czerwonej (lepiej dac dwie)
  2. maly baklazan starty na tarce (lepiej dac duzy albo dwa mniejsze, albo w ogole wiecej)
  3. dosc duza cebula
  4. jajko (a moze dwa? )
  5. lyzka oliwy do smazenia
  6. sol do smaku i  przyprawy, ja dalam duzo galki muszkatolowej, gozdzikow i pieprzu - dzieki temu pasztet smakowal prawie jak prawdziwy ;)

No wiec: soczewice przesmazyc na suchej patelni, zalac woda, gotowac do miekkosci, odlac wiekszosc wody i zmiksowac. Odstawic do wystygniecia.

Baklazana zetrzec (albo zmiksowac albo poprostu drobno pokroic - moja tarka jest straszna i strasznie sie meczylam nad scieraniem baklazana razem ze skorka na tym moim badziewiu ), wymieszac z drobno posiekana cebulka, podsmazyc na lyzce oliwy zeby przestal byc surowy, wystudzic

paste z soczewicy wymieszac z baklazanem i cebula, doprawic (mocno bo po dodaniu jajka smak lagodnieje) dodac jajko i  dokladnie wyrobic

wlozyc do natluszczonej blaszki (mojej nie trzeba natluszczac) piec w nagrzanym piekarniku (u mnie trwalo to ok 40 minut bo byl zbyt wilgotny jak na moj gust)

wyszedl smaczny tyle ze cieniutki, wiec doszlam do wniosku ze dawki wszystiego trzeba zwiekszyc (tak jak napisalam w nawiasach to minimum)

Jedlismy go w asyscie zielonej salaty z pomidorem i odrobina tunczyka z puszki. Wyszedl pyszny, o smaku "prawdziwego" pasztetu.