środa, 17 lutego 2010

Zakia Halal

We Francji dostepnych jest wiele produktow przeznaczonych dla muzulmanow. Ponizej reklama telewizyjna gotowych dan, do przygotowania w mikrofali lub piekarniku - Zakia halal.



Galeries LaFayette w grudniu

Ze sporym obsuwem ;)
W grudniu odwiedzila nas w Paryzu moja mama. Spedzala szesc dlugich tygodni na szkoleniu we Francji (jest naukowcem) i na ostatni tydzien jej pobytu we Francji przypadal Paryz. Spedzilismy razem piekne chwile i ponizsze zdjecia zrobilam podczas wieczornego spaceru przy Galeriach LaFayette, ktore jak co roku byly pieknie oswietlone, a na wystawach byly specjalne animacje. Tym razem glownym bohaterem byl piernikowy ciastek. Jak zwykle byla cala masa ludzi, wiele osob z dziecmi, co ciekawe takze wielu muzulmanow, takze siostry w abayach i nikabach oczywiscie w towarzystwie calych rodzin: mezow z dziecmi. Przez grzecznosc staralam sie im nie robic zdjec.



wtorek, 16 lutego 2010

Kolejne podejscia do Bielusza

Wszystko jak zwykle zaczelo sie od Smoka... Gdy zobaczylam kolejne zdjecie i przepis az mi slinka pociekla. Szybki mail i oto przepis na Bielusz :

zagniatasz ciasto drożdżowe ( mąka, mleko, masło, jajko, drożdże, sól, cukier )
rozwałkowujesz na placek grubości około 1 cm
na placku rozkładasz wartswami :
- pierś z kurczaka,
- kozi ser
- drobno pokrojone kawałki dyni
zawijasz całość w roladkę, zaginasz brzegi ku sobie ( będzie wyglądało jak spodenki )
układasz na nasmarowanej blasze, i wkładasz do rozgrzanego pieca na około 1/5 - 2 godziny na 180 stopni.
po upieczeniu odstawić do ostygnięcia
smacznego :)

Przepis jak widac bardzo prosty. Nie dla mnie. W koncu moje "drugie imie" to blondi. Jak zwykle aprowizacyjnie bylam totalnie nieprzygotowana, ale na szczescie kuchnia to nie matematyka, ze dwa plus dwa zawsze daje cztery. Dlatego improwizacja nie tylko nie jest zakazana ale wrecz zalecana. Co z tego, ze efekt koncowy czesto wychodzi zupelnie inny od zamierzonego. Najwazniejsze, ze jest pyszne.
Ciasto drozdzowe? Jak sie robi ciasto drozdzowe akurat wiem "na pamiec" wiec z tym nie bylo wiekszych problemow.
Piers z kurczaka... hmmm nie mialam akurat na stanie, za to w zamrazarce od kilku dni mialam powiekszajacy sie zapas mrozonych filetow mintaja, bo Kulkowaty Maz przynosil prawie przy kazdych zakupach (po raz kolejny sie przekonalam, ze moj malzonek na widok napisu "promocja" dostaje tak zwanego malpiego rozumu).
Kozi ser? Sama nie jem, czasami pojawia sie w ramach dnia dobroci dla meza. Nie ma mowy zebym "popsula" potrawe dodatkiem sera, bo stalabym sie dla mnie niejadalna.
Kawalki dyni.... Czy ktos moze mi wyjasnic czemu mimo, ze akurat byl "sezon" (okolice haloween) to za chiny nie mozna bylo znalezc dyni z sklepach? W lodowce natomiast znalazlam marchewke i osamotniona rzepe. Zdecydowalam sie wiec na eksperyment smakowy i dodalam je do farszu.
Po rozlozeniu calosci na rozwalkowanym ciescie doszlam do wniosku, ze troche tego farszu malo i dodalam pokrojonej w polplasterki cebuli.
Zawijasz calosc w roladke, zaginasz brzegi ku sobie... Niby proste, ale nie dla mnie. Po kilku probach zawiniecia w rolade rwacego sie ciasta, poddalam sie i poprostu zlozylam je na pol. A te "spodenki"? Kilka razy obejrzalam zdjecia pokazane przez Smoka i nie moglam dojsc o co w tym biega... W kazdym razie zostawilam w postaci takiej jakby "kanapki". W ramach inwencji tworczej posylapalam calosc czarnuszka i wstawilam do pieca jak zwykle spiekajac troche za mocno (w wersji Smoka ciasto bylo jasniejsze).
Po wystudzeniu podalam z dodatkiem sosow zalegajacych z lodowce: majonezowego, marokanskiego, ketchupu a Kulkowatemu dalam sera topionego.
Mowiac szczerze wyszlo pycha choc troche suche, ale po posmarowaniu odpowiednim sosem dobrze nas zapchalo. A co najwazniejsze smakowalo Kulkowatemu.





Po jakims miesiacu od pierwszej proby doszlam do wniosku, ze czas na kolejna. Tym razem jako farszu uzylam tunczyka z puszki w sosie wlasnym (sos odcisnelam) oraz zielonego groszku z puszki i drobno pokrojonej cebulki i czosnku. Ciasto rozwalkowalam grubiej niz poprzednio, poza tym farsz byl latwiejszy do zwijania w przeciwienstwie do sporych kawalkow ryby, marchwi i rzepy, dlatego tym razem udalo mi sie zwinac rolade. Ale nadal o co chodzi z tym zawijaniem brzegow? Tym razem oba konce rolady zlozylam do siebie, a nastepnie odwrocilam ciasto na druga strone, zeby zlaczenie znajdowalo sie pod spodem. W ramach inwencji tworczej przed posypaniem czarnuszka wierzch posmarowalam roztrzepanym jajem. I fru do piekarnika. Nauczona doswiadczeniem, ze wychodzi suche, tym razem jako dodatek do picia zrobilam lekka szorbe bez kaszy ani makaronu. Mysle, ze pasowalby tez np barszyk czerwony w filizance. Nie musze chyba pisac, ze bardzo nam smakowalo, a nastepnego dnia maz mogl wziac porcje do pracy jako kanapke na lunch.