wtorek, 12 stycznia 2016

Bywa i tak...

Jechalismy z Frodem do supermarketu uzupelnic zapasy papieru do drukarki, kupic klej do papieru, naklejki potrzebne do cwiczen i cos slodkiego. Wsiedlismy do metra. Nie bylo ani jednego miejsca wolnego wiec stanelismy trzymajac sie barierki. Pewien siwiejacy juz pan widzac dziecko podniosl sie zeby nam ustapic miejsca. niestety nie udalo sie nam usiasc bo tuz przed nosem przemknal nam, nazwijmy go "Afro-francuz", z dluga broda i w galabii (galabija to taka "sukienka" dla mezczyzn jakby kto nie wiedzial) i usiadl na miejscu na ktorym usiasc mialo moje dziecko.
Wielki "pan muzulmanin" niech Bog mi wybaczy.

Kiedys bylam idealistka. Wydawalo mi sie, ze jak muzulmanin nosi brode i sie ubiera "po muzulmansku" to jest bardzo dobrym i praktykujacym muzulmaninem. Zycie tutaj wyleczylo mnie z idealizmu. Wrecz zaczelam miec alergie na "muzulmanow".

Ktos kiedys powiedzial, ze "jak to dobrze, ze poznal islam zanim poznal muzulmanow".
Podpisuje sie pod tym stwierdzeniem wszystkimi czterema konczynami.

Kocham Boga i kocham moja religie. Ale nie kocham "muzulmanow" (celowo w cudzyslowie) i nie identyfikuje sie z kazdym "bratem" czy "siostra" w islamie jak widze, ze postepuja w sposob odbiegajacy od tego, czego uczy nas nasza religia.