sluchalam piosenek Michala
i gdy sluchalam tej
przypomnialo mi sie, jestem w kraju Bestii z Gevaudan!!!
pamietam z dziecinstwa te mrozace krew w zylach historie opisane w ksiazce z serii "Bajki, mity i legendy" ale nie sadzilam ze to sie dzialo naprawde...
dla osob, ktore nie wiedza o co chodzi, kilka informacji, ktore o dziwo znalazlam na Wikipedii:
Bestia z Gévaudan, tajemnicze stworzenie zabijające w XVIII wieku ludzi we Francji, w okolicy Gévaudan (region położony w departamencie Lozère).
W okresie od 30 czerwca 1764 roku do 19 czerwca 1767 roku odnotowano 157 (według niektórych źródeł 179) ataków bestii, w tym 104 ze skutkiem śmiertelnym. Bestia napadała na dzieci i młodzież oraz na kobiety. Sprawozdania z epoki donoszą, że nigdy nie zginęła osoba płci męskiej powyżej 18 roku życia.
Pierwszą ofiarą była czternastoletnia Jeanne Boulet, zabita we wsi Hubacs, ostatnią dziewiętnastoletnia Jeanne Bastide, w dniu 17 czerwca 1767, którą znaleziono z rozszarpanym gardłem. W całym regionie panowała psychoza strachu i trwała jeszcze długo po ustaniu napadów. Kres morderczej działalności bestii położył Jean Chastel pochodzący z okolicznej parafii.
Wilk
W sierpniu 1765 roku strażnik leśny, Rinchard, zastrzelił w lesie w Paulhac wyjątkowo dużego wilka. Ponieważ przez dwa miesiące nie było nowych ataków, sądzono, że siejąca grozę bestia została zabita.
Bestia-zwierzę
Garbarz nazwiskiem Boudet i jego dwóch pomocników zostało zaatakowanych w ciasnym wąwozie leśnym. Jeden z nich zranił bestię, która go popchnęła i uciekła. Wszyscy trzej zgodnie twierdzili, że bestia: "była wielkości rocznego cielaka, dużo zwinniejsza od wilka, miała długi, płowy grzbiet z ciemniejszą pręgą po środku, wzdłuż linii kręgosłupa i miała czerwonawe plamki na bokach i brzuchu, a także coś w rodzaju czarniawej grzywy przedłużającej się na szyję, miała potężny, bardzo szeroki pysk i dość długi ogon, którym poruszała, łapy były mocne i szerokie, zakończone wielkimi pazurami".
Ludzka bestia
Powyższy opis odpowiada dość dokładnie innym, uzyskanym bezpośrednio od osób atakowanych przez bestię. Co ciekawe, wiele osób wspomina także o czymś w rodzaju guzików dostrzeżonych na brzuchu bestii.
Bestia ubita 19 czerwca 1767 roku
Zależnie od opisu, nie był to wilk, lecz raczej "wielki pies, mieszaniec prawdopodobnie doga z chartem, wielkości rocznego byczka, z długą zjeżoną sierścią i wielką głową".
Kolejność i okoliczności wydarzeń w regionie Gévaudan
Stworzenie zwane "Bestią z Gévaudan" działało bezkarnie przez trzy lata na ściśle ograniczonym terytorium (Gévaudan, Haut Gévaudan, Vivarais, Haut Vivarais, Vélay, Cantal i Margeride), którego środek wypadał w trójkącie mieszczącym się między trzema miejscowościami: Paulhac, Mont Mouchet i La Besseyre Saint Mary. W La Besseyre Saint Mary mieszkali bracia Chastel i Jean Chastel nazywany "Maską", którzy odegrali ważną rolę w dziejach bestii.
Miejscowości terroryzowane wokół Mont Mouchet leżą wszystkie na terenie gęsto zalesionym, górzystym i poprzecinanym licznymi wąwozami. Wielu autorów piszących o bestii z Gévaudan pomija fakt, że ten teren jest cały poryty szybami, korytarzami i galeriami podziemnymi licznych kopalni antymonu, z których wiele było wciąż czynnych w czasach działania bestii. Trzeba przyznać, że były to bardzo dogodne warunki do ukrywania się dla dowolnego stworzenia. Okoliczny las miał charakter bagienny. Wilki również zamieszkiwały te okolice, ale nigdy przed pojawieniem się "bestii" nie siały takiego postrachu.
Wiele osób próbowało zabić bestię, w tym także myśliwi, lecz bezskutecznie. Bestia (lub bestie) bywała postrzelona, jednak przez trzy lata uchodziła z życiem. Mieszkańcy nie widzieli związku między odległościami od miejsca zamieszkania Chastelów, ich szybką obecnością na miejscu ostatniej zbrodni, czy też masakry, a skutecznością jaką w powstrzymaniu ataków bestii wywoływały jedynie ich działania.
Mieszkańcy okolic Gévaudan byli w tamtym okresie praktycznie bezbronni. W wyniku hugenockiego powstania kamizardów w Masywie Cévennes (1701 - 1705) oraz z powodu działalności słynnego bandyty, Louisa Mandrin (zabatożonego na śmierć w 1755 r.), skonfiskowano w regionie większość broni palnej. Chłopi musieli więc ograniczyć się do obrony za pomocą tzw. "noża z Aveyron", który osadzony na drzewcu służył podobnie jak bagnet. Większość pasterzy używała też zbrojonej żelazem pałki.
Warto zauważyć, że (na ilustracji przedstawiającej osaczoną bestię) zgodnie z klasycznymi zasadami symboliki heraldycznej, bestia jest "uzbrojona" (pazury), nosi "lampasy" (język), "oświecona" (oczy), pobrzydzona (płeć) - ale i otoczona. Podpis pod rysunkiem nosi charakterystyczny zapis: "Postać straszliwej bestii, o której sądzi się, że jest hieną".
Na rozkaz hrabiego de Moncan, wojskowego gubernatora Langwedocji, dość szybko podjęto wielkie polowania z nagonką na bestię. Np. 7 lutego 1765 r. zmobilizowano do nagonki ludność z 73 parafii, czyli kilka tysięcy osób. Jednak bez najmniejszego efektu.
Kolejne próby podjęli dwaj szlachcice sprowadzeni z Normandii, Dennevalowie, słynni myśliwi, pogromcy wilków. Przybyli oni w towarzystwie waleta, jednego człowieka z piką, sześciu z bronią białą i z dwoma wielkimi psami do polowań. Ten "zespół" dość szybko ubił sporo wilków, w tym niektóre wielkich rozmiarów, tym niemniej masakra ludności nie ustawała. Dennevalowie zwrócili się o pomoc do armii. Nieszczęśliwie się złożyło, że do akcji zostali skierowani dragoni, ci sami, którzy w niedawnej przeszłości zapisali się niechlubnie w pamięci mieszkańców jako sprawcy słynnych krwawych dragonad w czasie powstania kamizardów. Ci żołnierze byli więc znienawidzeni przez ludność, która mimo zagrożenia ze strony bestii znajdowała swoisty rewanż w kierowaniu ich na fałszywe tropy.
Sprawa bestii wzbudzała zainteresowanie za granicą, ale raczej w tonie kpiny. Prasa angielska pisała w tym czasie: "20 000 uzbrojonych ludzi nie dało rady nieznanemu zwierzakowi, który po pożarciu 25 000 osób i całego transportu artylerii został następnego dnia pokonany przez zwykłą kotkę!". Z kolei Niemcy proponowali pomoc swoich lancknechtów, z którymi ostatnio nie wiedziano co począć.
Następnym pogromcą bestii został mianowany François Antoine, rusznikarz króla i Wielki Łowczy Wilków Królestwa. Ten myśliwy-dygnitarz przybył w towarzystwie 14 łowczych i sfory kilkudziesięciu psów. Wspomagała ich w akcji duża grupa miejscowej szlachty i żandarmów. Na miejscu był też syn Wielkiego łowczego, Antoine de Beauterne.
Przy tej okazji wydarzyła się poważna sprzeczka z braćmi Chastel, którzy świadomie narazili życie dwóch szlachciców powodując ich upadek z końmi do ciasnego wąwozu. Bracia zostali uwięzieni, a w czasie ich nieobecności nikt nie poniósł szkody ze strony bestii... Bracia Chastel zostali zwolnieni z więzienia po czasie niewspółmiernie krótkim do winy, nawet jak na ówczesne standardy, dzięki wstawiennictwu "wysoko postawionej osoby". Była nią prawdopodobnie krewna markiza d'Apcher (lub d'Apchier).
Jean Chastel (ojciec) otrzymał rozkaz zaprowadzenia porządku. W czasie najbliższego polowania, zorganizowanego przez markiza d'Apchera, ubił bestię używając poświęconych srebrnych kul - i od tego czasu nikt już nie zginął. Jean Chastel zdążył na widok zbliżającej się bestii złożyć okulary, pomodlić się, przystawić rusznicę do ramienia i wystrzelić. Przez 10 dni markiz d'Apcher przyjmował w swoim zamku gratulacje. W końcu zapanował porządek.
Następstwami tych wydarzeń były zniszczenia dokonanie w miejscach, z którymi związani byli bracia Chastel. Dom Chastelów w La Besseyre Saint Mary został zburzony, podobnie zamek w Besset (kwatera główna Antoine'a de Beauterre), kaplica Matki Boskiej z Beaulieu, przy której odbyła się ostatnia przed ubiciem bestii procesja i zostały poświęcone trzy kule, których Jean Chastel użył do zabicia bestii. Zburzono także leśny dom Antoine'a Chastela położony na szczycie Mont Mouchet. Powstrzymano się przed zburzeniem siedziby Jeana Charles'a de Molette, hrabiego Morangiès. Mieści się tam obecnie renomowany szpital psychiatryczny.
Czym lub kim była bestia z Gévaudan?
Występowały różne próby interpretacji zjawiska masakry z Gévaudan.
Sądzono, że stworzenie jest wielkim wilkiem, lub nieznaną krzyżówką hieny czy innego zwierzęcia z wilkiem. Jednak znawcy wilków już wtedy wiedzieli, że w żadnym razie nie może chodzić o to zwierzę, które nie atakuje w pojedynkę, a w rzadkich wypadkach, gdy czuje się osaczone jest bardzo łatwo je przepłoszyć, nawet kijem. Co do ewentualnych krzyżówek, nikt nigdy nie znalazł śladów potwierdzających taką hipotezę.
Podejrzewano też uparcie, że bestia jest hieną sprowadzoną z Afryki. Jednak żaden z mieszkańców nie widział nigdy w życiu hieny, która w wyobraźni ludowej tamtych czasów pełniła rolę mitycznego stworzenia siejącego grozę. Mówiono też o wilkołaku.
Spostrzeżenie guzików na brzuchu bestii przez kilka osób uratowanych z jej łap może prowadzić do kilku wniosków, także takiego, że bestia była przebranym człowiekiem. Możliwe też, że jakiś sadysta o skłonnościach kryminalnych posługiwał się tresowanym rzadkim stworzeniem, a nawet może kilkoma. Niedawna hipoteza R.F. Dubois, autora książki o bestii: "mogła być ona człowiekiem/bestią, ludźmi/bestią lub nawet ludźmi/bestiami".
Przekonanie, że był to stwór zesłany jako plaga na pokaranie ludzi za grzechy głosił biskup z Mende, głównego miasta w departamencie Lozère.
Hipoteza związana z perwersyjnym i zbrodniczym działaniem osób całkowicie bezkarnych dzięki opiece pewnych wysoko postawionych osobistości, które przymykały (do czasu) oczy na aktywność "bestii", mimo dość wyraźnych śladów wskazujących na określone osoby, jakie były widoczne już w okresie omawianych trzech lat. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby przyjąć za możliwą interpretację, według której chodzi tu o połączoną aktywność więcej niż jednej osoby, posługującej się wielkimi tresowanymi psami. Tresowanie psów było zaś głównym zajęciem Jeana Chastela i jego synów... Chastelowie byli na usługach u hrabiego de Morangiès i u markiza d'Apcher, bardzo wysoko postawionych osobistości, tak więc nawet po ponad dwustu trzydziestu latach oskarżanie ich jest tylko hipotezą, której nikt poważnie nie podejmuje się zbadać.
Psy, jakie się pojawiają w tej historii, z których jeden został ubity przez szlachcica o nazwisku Verny de la Védrines, były zapewne zabezpieczane jakimś rodzajem pancerza ze skóry dzika dobrze wygarbowanej i wzmocnionej. Ówczesna broń palna miała stosunkowo małą siłę przebicia, co tłumaczy liczne przypadki postrzelenia i następujące po nich okresy uspokojenia. Psy musiały lizać rany.
Hipoteza o użyciu psów jest w dodatku zgodna z obserwacjami na temat technik ataku bestii. Np. charty afgańskie były tresowane do polowań na gepardy i lwy, a znane są z odwagi i zawziętości, jeśli się je tresuje specjalnie do atakowania. Te psy potrafią zedrzeć ubranie z ofiary, wyszarpać jakąś część ciała ofiary i porzucić ją w niewielkiej odległości.
To, że psów było co najmniej kilka, wynika z faktu, że ataki zdarzały się w tym samym czasie w oddalonych miejscach.
Co więcej, "bestia" (raczej jej pan) była świetnie poinformowana o tych słynnych polowaniach z nagonką i nigdy nie dała się na nich złapać, za to często napadała w najbliższej okolicy. A ponieważ ojciec i synowie Chastel brali udział w polowaniach, to i "nic dziwnego", że to oni przeważnie pierwsi byli na miejscu zdarzenia. "Bestia" potrafiła też szybko uciekać i to na dwóch nogach, gdy nie udało jej się zabić ofiary. Niektórzy nawet twierdzili, że ta sama bestia stając na tylnych łapach zaglądała im w nocy w okna, ale oddalała się i to nawet machając... kapeluszem. Za takie opowieści przypisywano autorom etykietkę "pomylonego".
Były jednak osoby, którym udało się bestię przegonić, w momencie gdy już dopadła jakąś ofiarę. Tak było w przypadku zaatakowanej grupy dzieci, gdy jednemu z nich, Jacqueso'wi Portefaix, udało się zranić bestię nożem osadzonym na kiju (za co chłopiec otrzymał stypendium królewskie i został oficerem; napisał też pamiętnik, w którym całkowicie uniewinnia wilki i psy, a oskarża nieznanego człowieka). Podobnie dzielna okazała się drobna kobieta, której niemowlę zostało zaatakowane - odgoniła ona bestię nacierając z furią, uzbrojona tylko w kamień.
Przypadek młodego i szczupłego, ale bardzo silnego pastucha, który twierdził że bestia była przebranym człowiekiem. Zaatakowany chłopak złapał bestię i ją unieruchomił. Bestia wyrwała się zręcznie i szybko uciekła. Pastuch wielokrotnie zeznawał, że bestia była przebrana jak zwierzę, ale uciekła jak człowiek.
Hipoteza z lisem. Ta z kolei najmniej prawdopodobna hipoteza opiera się na obserwacji zachowań lisów, które mają obyczaj unoszenia ze sobą głowy padliny. Teoretycznie więc ktoś lub coś atakowało, może nawet wściekły lis, a potem widziano go z głową ofiary. Jednak głowy ofiar znajdowano bardzo szybko po ich śmierci, a tego lis by nie mógł dokonać w stosunku do niedawno zabitego człowieka.
Współczesne wnioski. Dzisiejsi badacze zjawiska bestii z Gévaudan dzielą się na zwolenników poszczególnych hipotez: przyjmując jedną z nich, usiłują oddalić fakty, które do niej nie pasują. Jednak fakty nie są jednoznaczne. Wskazują na kilka różnych rodzajów ataku, w tym na perwersyjne związane z agresją seksualną. Niektóre ofiary były ewidentnie zaatakowane przez zwierzę, inne niekoniecznie. Wiele przemawia za tym, że sprawcami byli ludzie i ich tajemnicze zwierzęta. Także za tym, że sprawcy mogli pochodzić z najwyższych kręgów i posługiwać się wynajętymi zbirami. Po tym jak przebrali miarę, musieli się uciszyć, a kompromitujące ślady zostały zatuszowane. Jednak nie do końca, gdyż kilka lat później fala podobnie bestialskich zbrodni przetoczyła się przez nieodległe miasteczko Vivrais.
Bestia w filmie
Działalność bestii jest tematem filmu Braterstwo wilków (Le Pacte des loups) w reżyserii Christophe'a Gansa (Francja 2003). Film przyjmuje wersję, że bestia była drapieżnym zwierzęciem kotowatym z Afryki (lwem lub lampartem) albo też hieną, ucharakteryzowaną i tresowaną do napaści na ludzi przez grupę zbrodniczych arystokratów i duchownych o antyoświeceniowych poglądach, zamierzających sterroryzować mieszkańców Francji rzekomym "bożym gniewem" za oświeceniowy racjonalizm.
film ogladalam i nawet fajny, nie oddaje jednak nastroju jakiemu podswiadomie ulegam za kazdym razem, gdy wspominam historie z ksiazki, ktora wtedy czytalam...
i ten podswiadomy lek przed wilkami...
cos w tym jest...