Moj maz sie dzisiaj mocno zdziwil: jak normalnie nie chcialo mi sie wstawac i robic sniadan to dzisiaj wstalam na 15 minut przed czasem, zeby wyrobic sie z zupka mleczna na sniadanie. Oczywiscie jak zwykle krecil nosem, bo w Tunzeji sie nie je mleka na sniadanie i zupy z mlekiem to dla niego totalna abstrakcja, ale zobaczyl z jakim apetytem zjadam swoja porcje wiec powoli zaczal jesc i swoja - i jak zwykle mu posmakowalo. Oczywiscie nie obylo sie bez komentarza, ze to cos nie tak, ze mu tak wszystko smakuje co ja gotuje, ze to ze mna cos nie tak albo z nim. Na co odpowiedzialam mu, ze to przeciez oczywiste: ja gotuje wkladajac w to cale moje serce, wiec gdy jesz smakuje ci bo uczucia osoby gotujacej przechodza w smak jedzenia. A poza tym twoja milosc do mnie jest wystarczajaca "przyprawa" ;)
Anyway
Jak zwykle w przypadku zup mlecznych przepis sobie a ja sobie.
No wiec przepis mowil, zeby ugotowac kasze na mleku bleee. Ja ugotowalam kasze na wodzie a potem dodalam zimnego mleka i pojemniczek jogurtu jablkowego.
Dalej juz trzymam sie przepisu i scieram (razem ze skorka) jablko do kaszy. Dosypuje dwie lyzki posiekanych orzechow (u mnie sa to migdaly, orzechy wloskie i jakies inne, ktorych nazwy nie znam), i wszystko dokladnie mieszam. (mozna tez doslodzic jak kto chce, ale my staramy sie jednak ograniczac cukier i wystarczy nam slodycz owocow)
Rozlozylam do miseczek i ugarnirowalam kilkoma migdalami i orzechami.
Moj maz ma nadzieje, ze tak juz zostanie, poniewaz podoba mu sie, ze zaczelam robic "prawdziwe" sniadania a nie jak zwykle wreczac mu pojemniczek jogurtu i jakas buleczke do tego. Musze tez was przeprosic, jedlismy i wychodzilismy w pospiechu wiec nie zdarzylam zrobic zdjecia.
P.S. pan maz dodal jeszcze do tej kaszy lyzke tahiny (tak ja polubil, ze wpycha ja do wszystkiego)