niedziela, 1 lutego 2009

miec 20 lat w Kabulu


Wczoraj wpadla mi w rece nowa ksiazka: "Ukradziona twarz, miec 20 lat w Kabulu". Jest to relacja kobiety, ktora w momencie wejscia talibow byla mloda dziewczyna planujaca studia dziennikarskie. I w zasadzie cale obserwacje odnosnie talibow i Afganistanu sa z punktu widzenia kobiety i kobiet. Nie bez powodu kraj ten nazwany zostal panstwem mezczyzn: kobiety nie mogly uczyc sie ani pracowac, za wyjscie z domu wiele bylo brutalnie karanych, nie mowiac juz o zmuszaniu do noszenia burki.

Nagle uswiadomilam sobie jak szczesliwi jestesmy w Europie: mamy wszystko, mamy wolnosc, nawet jezeli nie stac nas na wszystkie wydatki to jednak powinnismy byc szczesliwi. W zestawieniu z tym, co opisuje Latifa zyje sie nam tu jak w raju. 

Duzo byloby opowiadac na temat tego, co sie dzialo w Afganistanie. Siedzialam nad ksiazka do poznej nocy, potem dlugo lezalam i myslalam, lzy plynely mi po policzkach. Z jednej strony latwo sie to czytalo, ale z drugiej strony potwornosci opisywane przez Latife sprawily, ze dlugo nie moglam zasnac.

Nie bede pisac wiecej, bo brak mi slow. Wystarczy mi ogladanie relacji w TV, gdzie po raz kolejny na Al Jazeera moglam uslyszec o morderstwach na nauczycielkach i uczennicach tylko za to, ze smialy nauczac lub uczyc sie... Wstyd mi, ze talibowie sa muzulmanami - takimi sie przynajmniej mienia, ale to co prezentuja dalekie jest od zasad islamu, bo tak naprawde jest to pomieszanie ich tradycji plemiennych z zasadami islamu. I to lekcewazenie ludzkiego zycia, w szczegolnosci kobiet. A przeciez kazdy mezczyzna urodzil sie z kobiety, bez kobiet nie byloby mezczyzn...

Ech...