CAF alias Caisses s'Allocations Familiales (Kasy Funduszy Rodzinnych). Cos o czym w Polsce nikt nigdy nie slyszal i nie uslyszy dlugo poniewaz Polska jest krajem biednym, ktorego nie stac na az tak duza pomoc obywatelom. Miejsce pomocy rodzinom w kazdej formie. Ich plakaty informuja nas, ze para malzenska to JUZ rodzina, ze mama i dziecko to JUZ rodzina i ze rodzinie nalezy sie pomoc.
Daja dofinansowania i najrozniejsza pomoc. Zaczynajac od dofinansowania na mieszkanie - jezeli wynajmujesz i stosunkowo malo zarabiasz wyliczaja ci ile potrzebujesz dodatkowo i zwracaja nawet jedna trzecia ceny za wynajem, a jezeli masz dzieci to jeszcze lepiej... Chcesz jechac na wakacje ale ci brakuje? CAF ci da. Urodzilas dziecko - CAF ci da na dziecko. Chcesz zostac w domu z dzieckiem i nie wracac do pracy - CAF ci pomoze. Dzieci potrzebuja na ksiazki, nauke - CAF ci da. Dzieci maja problem z nauka - CAF zorganizuje pomoc. Jestes studentem - CAF ci pomoze. Masz meza, chlopaka, partnera zyciowego - jego takze uwzglednia w swoich kalkulacjach...
Wszystko to brzmi bardzo rozowo, ale czy faktycznie tak jest?
W rodzinie mam przykaldy osob, ktorym CAF zwraca za mieszkanie - jednemu kuzynowi ponad 50% (ma dwie coreczki) drugiemu ok 1/3. Do tego ten, ktory ma dzieci dostaje taka pomoc na dzieci, ze w sumie moglby przestac pracowac bo i tak by sie utrzymal. Wiec sie nie dziwie, ze tylu przyjezdnych przepracuje pare miesiecy albo w ogole nie zaczyna i od razu ida na socjal.
W rodzinie mam przyklady osob mieszkajacych w mieszkaniach socjalnych - mieszkaja w lepszych warunkach niz ja "na swoim" wynajetym. Mieszkania duze, przestronne, z biezaca woda, nowym systemem kanalizacyjnym, centralnym ogrzewaniem. Nie to co w Polsce, gdize mieszkanie socjalne kojarzy sie najwiekszym syfem. Tutaj zgodnie z przepisami na osobe ma przypadac minimum 11 metrow kwadratowych. Jezeli wasze mieszkanie jest za male, mozesz wystapic o socjalne.
No i wlasnie nas ostatnio na spytki wziela kobitka ktora uczyla mnie francuskiego w centrum socjalnym. Jak uslyszala ze mieszkamy w mieszkaniu mniejszym niz 20 metrow kwadratowych zalapala sie za glowe. Coz my za bardzo nie mielismy wyboru, trzeba bylo lapac takie mieszkanie jakie sie nawinelo, ona to rozumie, ale uwaza ze powinnismy wystapic o socjal, tym bardziej ze staramy sie o khm khm powiekszenie rodziny.
Coz zobaczymy...
A wracajac do socjalu. Mam wrazenie, ze Francja sama sobie dala "Czarnego Piotrusia" tymi socjalami. Dziwia sie, ze tylu przyjezdnych nie chce sie integrowac, nie pracuja tylko zeruja na panstwie. Ale po co maja isc do pracy skoro panstwo i tak ich utrzyma. Wystarczy miec dziecko i juz nie trzeba nic wiecej. Albo chorowac na jakas przewlekla chorobe - ostatnio dowiedzialam sie, ze w zwiazku z moja astma mam prawo do pomocy socjalnej jako ze nie moge "ciezko" pracowac. Mamy w rodzinie mezczyzne z nerka do przeszczepu, czeka na operacje juz dlugo, co drugi dzien musi chodzic na dializy - on nie musialby pracowac w ogole bo panstwa utrzymaloby jego i jego zone na calkiem niezlym poziomie, ale on i tak sie stara byc samowystarczalny. Kiedys w rozmowie z nim powiedzialam, ze powinien sie bardziej oszczedzac, ze przeciez tutaj moglby siedziec w domu i nic nie robic - jemu honor mezczyzny nie pozwala sie na to zgodzic, bo jak powiedzial co to za facet, ktory wlasnej zony nie jest w stanie utrzymac...
W rodzinie mam wiele przykladow arabow "niezerujacych" na panstwie i socjalach. Zaczynajac od mojego tescia, ktory przeciez dostalby obywatelstwo od reki (przyjechal do Francji w wieku 17 lat i caly ten czas przepracowal w fabryce samochodow), ktory przy 7 dzieciach moglby lezec do gory brzuchem i nic nie robic, a wprost przeciwnie: dopracowal sie ladnej emerytury, dopiero ostatnie dziecko sprowadzil do Francji do szkoly, zeby chlopak mogl skonczyc szkole o jakiej marzyl, uczy kazde z nas samodzielnosci i samowystarczalnosci.
Owszem sa sytuacje kiedy o pomoc nie tylko mozna, ale nawet trzeba prosic, jak nie starcza na podstawowe potrzeby, bo i tak bywa jak sie ma "stare" zobowiazania do splacenia. Ale dla mnie wyciaganie reki "bo mi sie nalezy" jest ostatecznoscia. Jezeli juz mam prosic o pomoc to z punktu osoby, ktora przynajmniej robi wszystko zeby byc aktywna i czynna zawodowo i placi podatki (przyznaje - raz wystapilam o dofinansowanie, jak przy przeprowadzce cala nasza kasa poszla na zabezpieczenie i niewiele zostalo na zycie i rachunki, ale na taka osobe ktora cos robi, urzedy patrza zupelnie inaczej - przyjazniej)