wtorek, 24 marca 2009

Proste ciasto czekoladowo-kawowe lub na odwrot ;)


Kolejne zdjecia przechowane na karcie pamieci ;) (Ale ze mnie len ;) )

Ciasto jest banalne, tworzylam je na bierzaco podczas robienia - mialam ochote na cos czekoladowo- kawowego, wyszlo troche suche - ale to dlatego ze jeszcze nie opanowalam piekarnika i niepotrzebnie dlugo je przetrzymalam...

Wreczylam je z usmiechem na buzi Mezowi w dniu jego urodzin. Zjedlismy po kawalku po kolacji a potem swietnie smakowalo do porannej kawynastepnego dnia. Maz nawet twierdzil, ze bylo lepsze niz dzien wczesniej...

Przepraszam za malo precyzyjne proporcje, ale tworzylam na bierzaco wiec koniec koncow nie wiem czego bylo ile...

skladniki:

  1. 2 jajka
  2. kilka lyzek cukru
  3. olej (tak ze 2 lyzki)
  4. filizanka bardzo mocnej kawy
  5. kilka lyzek czekolady w proszku/kakao
  6. ok szklanki-poltorej maki
  7. lyzeczka proszku do pieczenia (a moze troche wiecej ;) )
  8. lyzka - dwie pasty czekoladowo-orzechowej (takiej typu nutella) jako rodzaj polewy

Jajka ubilam z cukrem, dodalam olej dalej ubijajac, nastepnie po trochu czekolade, nie przerywajac ubijania mikserem. Potem wsypalam make wymieszana z proszkiem, dolalam kawe i dokladnie wymieszalam - ciasto bylo geste ale lekko lejace.

Napelnilam nim takie dwa naczynka do zapiekania (nie mialam blaszki poniewaz poprzednio porzyczalam od tesciowki, a nowa kupilam dopiero niedawno) wczesniej posmarowane tluszczem i przesypane maka.

Wstawilam do nagrzanego piekarnika (rzecz w tym ze moj piekarnik ma dwie a w zasadzie trzy opcje: wylaczony, ogien maks, ogien minimum wiec trudno mi okreslic temperature, pokretlo ustawilam mniej wiecej w polowie). Pieklam az patyczek wbity na srodku po wysunieciu pozostawal suchy. Zostawilam do przestygniecia w piekarniku.

Jedna porcje posmarowalam z wierzchu, podgrzana wczesniej zeby sie troche roztopila, pasta czekoladowo-orzechowa.

Ciasto wyszlo pyszne, troche jednak za suche (jak pisalam wczesniej). Czekoladowe ale nadal za malo kawowe - szukam sposobu zeby bylo jeszcze bardziej kawowe... Bo bardzo lubie smak kawy :)

Szorba bi-l-krewett



Szorba bil krewett czyli po polsku zupa z krewetkami.

Przyrzadzilam juz jakis czas temu i dzisiaj znalazlam zdjecia na karcie pamieci...

Skladniki:

  1. cwierc kilo krewetek
  2. cebula
  3. kilka zabkow czosnku
  4. przecier pomidorowy
  5. pol szklanki drobnej kaszki (tzw szorba)/ ewentualnie drobny makaron
  6. harissa, sol, ewentualnie ziola (na przyklad oregano do smaku)
  7. cytryna

Krewetki oczyscic i obrac ze skorupek, mozna przekroic na polowki

Na oliwie zeszklic drobniutko posiekana cebule, dodac czosnek, przecier, harisse przesmazyc zalac woda, zagotowac.

Wrzucic krewetki a chwile potem kaszke lub makaron, ugotowac do miekkosci. Doprawic do smaku.

Moja tesciowa dodaje jeszcze szpinak i kolendre lub zielona pietruszke.

Podawac z kawalkami cytryny do wycisniecia do zupki.

Rozmaryn

Kto by pomyslal, ze rozmaryn moze miec inne zastosowanie niz jako przyprawa. Moja tesciowa na przyklad uzywa go jako dodatek do herbaty, oraz samodzielnie jako napoj.

Wystarczy wrzucic garstke do gotujacej wody lub herbaty, pogotowac chwile a potem odstawic do naciagniecia. Slaby napoj ma barwe pomaranczowa, herbaciana, im mocniejszy tym kolor bardziej czerwony...

Moja tesciowa uwaza ze rozmaryn pomaga na sen. Raz zrobilam napoj tak mocny  jak robi to  ona i mialam zapewniony odlot sen bardzo ciezki, dlugi polaczony z zaburzeniami pamieci - jak potem wyczytalam w internecie ma dzialanie uspokajajaco-hipnotyczne, a przy przedawkowaniu prowadzic moze do smierci - dlatego uwaga! Ale jak dodamy szczypte do herbaty (po arabsku, ugotowanej a nie tylko wrzuconej do wrzatku) lub samodzielnie to nic nie powinno sie stac :)

Warto doslodzic odrobinke do smaku, poniewaz jest gorzki, za gorzki nawet dla mnie milosniczki herbaty bez cukru.

P.S. mowie o rozmarynie suszonym, swiezego w tej postaci jeszcze nie probowalam :)

CAF

CAF alias Caisses s'Allocations Familiales (Kasy Funduszy Rodzinnych). Cos o czym w Polsce nikt nigdy nie slyszal i nie uslyszy dlugo poniewaz Polska jest krajem biednym, ktorego nie stac na az tak duza pomoc obywatelom. Miejsce pomocy rodzinom w kazdej formie. Ich plakaty informuja nas, ze para malzenska to JUZ  rodzina, ze mama i dziecko to JUZ rodzina i ze rodzinie nalezy sie pomoc.

Daja dofinansowania i najrozniejsza pomoc. Zaczynajac od dofinansowania na mieszkanie - jezeli wynajmujesz i stosunkowo malo zarabiasz wyliczaja ci ile potrzebujesz dodatkowo i zwracaja nawet jedna trzecia ceny za wynajem, a jezeli masz dzieci to jeszcze lepiej... Chcesz jechac na wakacje ale ci brakuje? CAF ci da. Urodzilas dziecko - CAF ci da na dziecko. Chcesz zostac w domu z dzieckiem i nie wracac do pracy - CAF ci pomoze. Dzieci potrzebuja na ksiazki, nauke - CAF ci da. Dzieci maja problem z nauka - CAF zorganizuje pomoc. Jestes studentem - CAF ci pomoze. Masz meza, chlopaka, partnera zyciowego - jego takze uwzglednia w swoich kalkulacjach...

Wszystko to brzmi bardzo rozowo, ale czy faktycznie tak jest?

W rodzinie mam przykaldy osob, ktorym CAF zwraca za mieszkanie - jednemu kuzynowi ponad 50% (ma dwie coreczki) drugiemu ok 1/3. Do tego ten, ktory ma dzieci dostaje taka pomoc na dzieci, ze w sumie moglby przestac pracowac bo i tak by sie utrzymal. Wiec sie nie dziwie, ze tylu przyjezdnych przepracuje pare miesiecy albo w ogole nie zaczyna i od razu ida na socjal.

W rodzinie mam przyklady osob mieszkajacych w mieszkaniach socjalnych - mieszkaja w lepszych warunkach niz ja "na swoim" wynajetym. Mieszkania duze, przestronne, z biezaca woda, nowym systemem kanalizacyjnym, centralnym ogrzewaniem. Nie to co w Polsce, gdize mieszkanie socjalne kojarzy sie najwiekszym syfem. Tutaj zgodnie z przepisami na osobe ma przypadac minimum 11 metrow kwadratowych. Jezeli wasze mieszkanie jest za male, mozesz wystapic o socjalne. 

No i wlasnie nas ostatnio na spytki wziela kobitka ktora uczyla mnie francuskiego w centrum socjalnym. Jak uslyszala ze mieszkamy w mieszkaniu mniejszym niz 20 metrow kwadratowych zalapala sie za glowe. Coz my za bardzo nie mielismy wyboru, trzeba bylo lapac takie mieszkanie jakie sie nawinelo, ona to rozumie, ale uwaza ze powinnismy wystapic o socjal, tym bardziej ze staramy sie o khm khm powiekszenie rodziny.

Coz zobaczymy...

A wracajac do socjalu. Mam wrazenie, ze Francja sama sobie dala "Czarnego Piotrusia" tymi socjalami. Dziwia sie, ze tylu przyjezdnych nie chce sie integrowac, nie pracuja tylko zeruja na panstwie. Ale po co maja isc do pracy skoro panstwo i tak ich utrzyma. Wystarczy miec dziecko i juz nie trzeba nic wiecej. Albo chorowac na jakas przewlekla chorobe - ostatnio dowiedzialam sie, ze w zwiazku z moja astma mam prawo do pomocy socjalnej jako ze nie moge "ciezko" pracowac. Mamy w rodzinie mezczyzne z nerka do przeszczepu, czeka na operacje juz dlugo, co drugi dzien musi chodzic na dializy - on nie musialby pracowac w ogole bo panstwa utrzymaloby jego i jego zone na calkiem niezlym poziomie, ale on i tak sie stara byc samowystarczalny. Kiedys w rozmowie z nim powiedzialam, ze powinien sie bardziej oszczedzac, ze przeciez tutaj moglby siedziec w domu i nic nie robic - jemu honor mezczyzny nie pozwala sie na to zgodzic, bo jak powiedzial co to za facet, ktory wlasnej zony nie jest w stanie utrzymac...

W rodzinie mam wiele przykladow arabow "niezerujacych" na panstwie i socjalach. Zaczynajac od mojego tescia, ktory przeciez dostalby obywatelstwo od reki (przyjechal do Francji w wieku 17 lat i caly ten czas przepracowal w fabryce samochodow), ktory przy 7 dzieciach moglby lezec do gory brzuchem i nic nie robic, a wprost przeciwnie: dopracowal sie ladnej emerytury, dopiero ostatnie dziecko sprowadzil do Francji do szkoly, zeby chlopak mogl skonczyc szkole o jakiej marzyl, uczy kazde z nas samodzielnosci i samowystarczalnosci.

Owszem sa sytuacje kiedy o pomoc nie tylko mozna, ale nawet trzeba prosic, jak nie starcza na podstawowe potrzeby, bo i tak bywa jak sie ma "stare" zobowiazania do splacenia. Ale dla mnie wyciaganie reki "bo mi sie nalezy" jest ostatecznoscia. Jezeli juz mam prosic o pomoc to z punktu osoby, ktora przynajmniej robi wszystko zeby byc aktywna i czynna zawodowo i placi podatki (przyznaje  - raz wystapilam o dofinansowanie, jak przy przeprowadzce cala nasza kasa poszla na zabezpieczenie i niewiele zostalo na zycie i rachunki, ale na taka osobe ktora cos robi, urzedy patrza zupelnie inaczej - przyjazniej)