sobota, 17 stycznia 2009

Wrzucamy co mamy czyli fasolowa z cieciorka

No wiec po raz kolejny wykazalam sie kreatywnoscia ;) :P

Mialam robic fasolowa, i wczoraj wieczorem wlozylam fasole do namoczenia, i tak jakos pokombinowalam ze wrzucilam tez i cieciorke :P Malzonek sie z deczka zdziwil - fasolowke na baranince on lubi, ale boi sie moich eksperymentow: owszem smakuja mu (Alhamdulillah Chwala Bogu), i to bardzo, ale zawsze jest pelen takiego niejasnego leku, co tez ta zona wyprawia w kuchni, lamie wszystkie znane mu kuchenne zasady... Ale ze gotuje dobrze to i mezowi nie przeszkadzaja za bardzo  te kuchenne szalenstwa... (ech ta skromnosc ;) ) 

Jest tez druga strona medalu: nasluchal sie od kolegow, ze ta polska kuchnia to taka niedobra i w ogole haram, a tu zona mu za kazdym razem udowadnia, ze wprost przeciwnie. Moj maz na przyklad jest jednym z niewielu arabow lubiacych solonego sledzika z cebulka i swiezo mielonym pieprzem... (ale to juz zupelnie inna historia)

No wiec zacznijmy od poczatku:

dzien wczesniej zostawiamy do namoczenia po filizance (duzej, takiej herbacianej) bialej fasoli i cieciorki (oczywiscie lenie moga wziac fasolke i cieciorke z puszki, gotuje sie wtedy krocej ale nie gwarantuje efektu smakowego ;) ) w duzej ilosci chlodnej wody

a teraz reszta skladnikow:

  1. porcja baraniny na zupe (z koscia)
  2. 2 srednie cebule
  3. kilka zabkow czosnku
  4. 1-2 ziemniaki
  5. pieprz i ziele angielskie w ziarenkach
  6. lisc laurowy (lub 2 )
  7. kilka gozdzikow
  8. sol, pieprz, kostka rosolowa (ja dalam barania) do smaku
  9. majeranek i rozmaryn
  10. ewentualnie troche makaronu (ja dalam muszelki), mozna tez zrobic np zacierki albo kluseczki lane, tez beda dobre (normalnie fasolowa robie wlasnie z kluseczkami lanymi)

No wiec do mozliwie duzego garnka wkladamy miecho, namoczone fasole i cieciorke, jedna cebulke nabita gozdzikami, obrany czosnek,  pieprz, ziele angielskie i lisc (liscie) laurowe, zalewamy zimna woda. Doprowadzamy do wrzenia a nastepnie zmniejszamy grzanie, niech tylko tak delikatnie pyrka przez godzine-poltorej do dwoch.

Ziemniaki obieramy i kroimy w kosteczke, druga cebulke drobno siekamy i podsmazamy na zloto na niewielkiej ilosci oleju, jedno i drugie (ziemniaki i cebule) wrzucamy do zupy, niech sie dalej spokojnie gotuje. Mozna wyjac "stara" cebule.  Wrzucamy duza szczypte majeranku roztartego w dloniach i duza szczypte rozmarynu. Dalej "pyrkamy" zupe przez jakas godzinke. 

Tutaj mala sugestia: mozna podzielic zupe na pol i polowe zmiksowac a potem wymieszac z reszta (podejrzewam, ze doda to zupie gestosci i smaku - ja jak zwykle jestem niedowyposazona wiec miksera nie mam).

Na jakies 15 minut przed koncem gotowania doprawiamy kostka rosolowa, sola i pieprzem, dodajemy wiecej majeranku, i wrzucamy makaron (wlewamy kluseczki) i dogotowujemy zeby byly miekki.

Rozlewamy do talerzy (u mnie - miseczek) i ewentualnie mozna czyms ugarnirowac: ugotowanymi fasolka i cieciorka, kawalkami mnieska, czy jakas zielenina - w kuchni kucharz jest jak artysta malarz, dobiera kolory jak mu sie spodoba, tworzy kompozycje kolorow i smakow...

Smczanego!

Zimowy Festiwal Zupy 10.01.2009 - 20.01.2009


1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Moj maz arab znad zatoki perskiej rowniez uwielbia sledziki,ogorki kiszone barszcz czerwony i polskie zupy.Pozdrawiam,stala czytelniczka bloga z Qataru