No wiec po raz kolejny wykazalam sie kreatywnoscia ;) :P
Mialam robic fasolowa, i wczoraj wieczorem wlozylam fasole do namoczenia, i tak jakos pokombinowalam ze wrzucilam tez i cieciorke :P Malzonek sie z deczka zdziwil - fasolowke na baranince on lubi, ale boi sie moich eksperymentow: owszem smakuja mu (Alhamdulillah Chwala Bogu), i to bardzo, ale zawsze jest pelen takiego niejasnego leku, co tez ta zona wyprawia w kuchni, lamie wszystkie znane mu kuchenne zasady... Ale ze gotuje dobrze to i mezowi nie przeszkadzaja za bardzo te kuchenne szalenstwa... (ech ta skromnosc ;) )
Jest tez druga strona medalu: nasluchal sie od kolegow, ze ta polska kuchnia to taka niedobra i w ogole haram, a tu zona mu za kazdym razem udowadnia, ze wprost przeciwnie. Moj maz na przyklad jest jednym z niewielu arabow lubiacych solonego sledzika z cebulka i swiezo mielonym pieprzem... (ale to juz zupelnie inna historia)
No wiec zacznijmy od poczatku:
dzien wczesniej zostawiamy do namoczenia po filizance (duzej, takiej herbacianej) bialej fasoli i cieciorki (oczywiscie lenie moga wziac fasolke i cieciorke z puszki, gotuje sie wtedy krocej ale nie gwarantuje efektu smakowego ;) ) w duzej ilosci chlodnej wody
a teraz reszta skladnikow:
- porcja baraniny na zupe (z koscia)
- 2 srednie cebule
- kilka zabkow czosnku
- 1-2 ziemniaki
- pieprz i ziele angielskie w ziarenkach
- lisc laurowy (lub 2 )
- kilka gozdzikow
- sol, pieprz, kostka rosolowa (ja dalam barania) do smaku
- majeranek i rozmaryn
- ewentualnie troche makaronu (ja dalam muszelki), mozna tez zrobic np zacierki albo kluseczki lane, tez beda dobre (normalnie fasolowa robie wlasnie z kluseczkami lanymi)
No wiec do mozliwie duzego garnka wkladamy miecho, namoczone fasole i cieciorke, jedna cebulke nabita gozdzikami, obrany czosnek, pieprz, ziele angielskie i lisc (liscie) laurowe, zalewamy zimna woda. Doprowadzamy do wrzenia a nastepnie zmniejszamy grzanie, niech tylko tak delikatnie pyrka przez godzine-poltorej do dwoch.
Ziemniaki obieramy i kroimy w kosteczke, druga cebulke drobno siekamy i podsmazamy na zloto na niewielkiej ilosci oleju, jedno i drugie (ziemniaki i cebule) wrzucamy do zupy, niech sie dalej spokojnie gotuje. Mozna wyjac "stara" cebule. Wrzucamy duza szczypte majeranku roztartego w dloniach i duza szczypte rozmarynu. Dalej "pyrkamy" zupe przez jakas godzinke.
Tutaj mala sugestia: mozna podzielic zupe na pol i polowe zmiksowac a potem wymieszac z reszta (podejrzewam, ze doda to zupie gestosci i smaku - ja jak zwykle jestem niedowyposazona wiec miksera nie mam).
Na jakies 15 minut przed koncem gotowania doprawiamy kostka rosolowa, sola i pieprzem, dodajemy wiecej majeranku, i wrzucamy makaron (wlewamy kluseczki) i dogotowujemy zeby byly miekki.
Rozlewamy do talerzy (u mnie - miseczek) i ewentualnie mozna czyms ugarnirowac: ugotowanymi fasolka i cieciorka, kawalkami mnieska, czy jakas zielenina - w kuchni kucharz jest jak artysta malarz, dobiera kolory jak mu sie spodoba, tworzy kompozycje kolorow i smakow...
Smczanego!
1 komentarz:
Moj maz arab znad zatoki perskiej rowniez uwielbia sledziki,ogorki kiszone barszcz czerwony i polskie zupy.Pozdrawiam,stala czytelniczka bloga z Qataru
Prześlij komentarz