Powoli sie tu adaptuje, mieszkanko i okolica sa sympatyczne, ludzie sa sympatyczni, jacys tacy zawsze usmiechnieci (zobaczymy jak bedzie w zimie bo na razie pogoda jest taka ze nastraja bardzo optymistycznie), sklepiki przyjemne: mam niedaleko fajny sklep koszerny w ktorym kupuje zelki (bo w arabskich sklepach halal te zelki mi nie smakuja). Jest tu bardzo duzo Zydow, wczoraj, poniewaz byla sobota wieczorem panowie w czarnych kapeluszach szli z synami do synagogi, piekny widok. Omar sie dopytywal o co chodzi i dokad ida i w
jakim celu to mu troche opowiedzialam o rytualach zydowskich, i sobocie :)
...bylam na Marche (targu) poczulam sie jak w kraju arabskim, czarni, arabowie, mulaci etc. krzycza, przekrzykuja sie, ale ceny calkiem przyjemne i ku mojemu zdziwieniu mozna kupic towary niezlej jakosci
dodam ze znajomosc wloskiego bardzo mi pomaga, ku mojemu zdziwieniu sporo rozumiem i nawet przypominaja mi sie dawno zapomniane slowka z francuskiego w kazdym razie nie jest zle, i nawet dobrze, duzo jeszcze przede mna
te slowa pisalam do mamy przed miesiacem
od tego czasu sporo sie zmienilo: od pazdziernika rozpoczela mi sie szkola: w ciagu tygodnia kurs francuskiego w centre social Belleville a w soboty w Szkole j. Francuskiego prowadzonej przez Polakow i dla Polakow :), w efekcie zaczynam juz powoli mowic po francusku (hurra :) )
i jestem juz po pierwszych samodzielnych zakupach - oczywiscie w supermarkecie bo tam latwiej ale jednak, a potem w piekarni prosba o bagietke, ktora kiedys wydawala mi sie nie do wyartykulowania teraz stala sie czyms prostym (jak budowa cepa jak to mowil moj tata)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz