Dzisiaj znowu sobota
Z trudem zwloklam sie z lozka o wpol do osmej, oczywiscie jak zwykle najpierw do pierwszej w nocy siedzialam w internecie a potem przez kolejne dwie godziny nie moglam zasnac, w efekcie wstanie na zajecia graniczylo z cudem... Temu, kto wymyslil szkole weekendowa wykonalabym autopsje na zywca...
No ale koniec koncow zwleklam sie z lozka, wlalam w siebie kubek goracej kawy z duza iloscia cukru i mimo mdlosci zjadlam pojemniczek jogurtu... myslalam ze... oj moze nie bede obrzydzac wam czytania... ;)
Zajecia jak zajecia, mimo ze nie bylo mnie na poprzednich wszystko bylo dosc proste, a poniewaz w przeblysku inwencji przerobilam nastepne kilka stron z podrecznika bylam jedyna osoba rozumiejaca o czym mowi prowadzaca. Reszta bez oporow zaglebila sie w dyskusjach typu ile wypilem/wypilam wczoraj i czemu mam/nie mam kaca i gdzie dzisiaj isc pic... Te dyskusje mnie nie interesowaly, z reszta nie po to place za ten kurs zeby spedzic pol dnia na pogaduszkach. Skupilam sie na zajeciach, durnych cwiczeniach gramatycznych i dialogach z podrecznika... Nauczycielka po kilku bezskutecznych probach zwrocenia uwagi klasy skupila sie na dwoch pierwszych rzedach, ktore byly zainteresowane lekcja i w ten sposob dociagnelismy do trzynastej trzydziesci.
Pobilam nowy rekord i do mieszkania weszlam rowno pol godziny pozniej. Mialam coweekendowy zamiar zanurzyc sie z powrotem pod koldre w celu towarzyszenia Mezowi w sobotniemu odsypianiu, jednak ku mojemu zdziwieniu mieszkanie bylo jasne, okna odsloniete, podloga odkurzona, a moj Maz, zamiast jak zwykle tego dnia i o tej porze lezec w objeciach Orfeusza ,pogwizdujac wesolo sprzatal kuchnie. Mialam ochote pobluzgac pod nosem, jednak moja uwage przykul zapach roznoszacy sie w mieszkaniu: kuskus!!!
No i w ten sposob zostalam zalatwiona na przyslowiowy amen.
Po lunchu oczywiscie zostalam zagoniona do odrabiania lekcji, przy tej okazji Maz zrobil mi gruntowna powtorke i okazalo sie ze z moim francuskim nie jest tak zle jakby sie moglo wydawac. Mimo ze to dopiero miesiac nauki (i to nie caly) poczynilam wedlug niego niebywale postepy (jak na przyslowiowa blondynke i hijabi bo podobno hijab zakrywa mozg, jak twierdzi wiele osob negatywnie nastawionych do islamu ).
Juz mialam nadzieje ze bede mogla zaslonic okna i uciec w objecia snu gdy Mezowi przypomnialo sie cos jeszcze: arabski i czasowniki nieregularne nad ktorymi sie mecze juz od 3 miesiecy z hakiem. No i znowu zaczely sie tortury...
Na szczescie zadzwonil Szwagier Pizza i Maz poinformowal mnie ze musi wyjsc. Jak tylko drzwi sie za nim zatrzasnely, szybko zeby nie tracic czasu zaslonilam okna i wyciagnelam koc i nawet sie polozylam tylko ze po polgodzinnym przewracaniu sie z boku na bok okazalo sie ze zostalam wystarczajaco rozbudzona zeby nie byc w stanie zasnac...
No to teraz czekamy na wieczor i sie okaze jak bedzie ze spaniem. Jedno dobre: zmieniamy czas.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz