środa, 23 września 2009

Swieto Przerwania Postu


W ostatnia sobote (19 wrzesnia) muzulmanie we Francji poscili ostatni dzien w tegorocznym Ramadanie. W niedziele wiec rozpoczelo sie Swieto Zakonczenia Postu czyli Eid Al-Fitr. 

Gdy tylko sie dowiedzialam, ze swieto bedzie w niedziele a nie w poniedzialek (to zalezy od faktu zobaczenia nowego mlodego ksiezyca zwiastujacego nowy miesiac - kalendarz muzulmanski jest kalendarzem ksiezycowym opartym na bezposrednich obserwacjach) zabralam sie za przygotowania. Juz kilka ostatnich dni Ramadanu trwalam w napieciu czekajac  na Swieta - bo zawsze chodzimy do rodziny, poza tym nie bylo wiadomo cze moj maz czasem nie bedzie musial isc w swieta do pracy. Mieszkanie wysprzatalam na przyslowiowy blysk, az malzonek sie zdziwil bo sprzatanie nie lezy w mojej naturze ;). A w nocy z soboty na niedziele zabralam sie za gotowanie: wstawilam do gotowania gar molohei (tradycyjnie na to swieto w Tunezji przygotowuje sie wlasnie moloheye) i zabralam sie za slodycze: usmazylam chrusty i planowalam upiec jeszcze szarlotke ale niespodziewane wydarzenie przerwalo mi prace - pralka w ktorej pralo sie m. in ubranie mojego slubnego podmowila posluszenstwa i stanela sobie od tak w srodku programu. Recznie musialam wiec wylewac z niej wode, a pranie skonczyc w reku. W efekcie do fajr juz sie nie kladlam. Biala koszule Kulkowatego dosuszalam zelazkiem.

Z wielka radoscia rozpoczelismy dzien wyteskniona kawa. Obydwoje z mezem przyzwyczajeni do popijania sporych ilosci kawy z trudem znosilismy ramadan bez zwyczajowych hektolitrow kawy popijanej przy komputerze. Zwykle surfowanie po internecie nabralo innego znaczenia skoro nie ogrzewalam dloni o duza filizanke goracego plynu z kofeina ;) W momencie skonczenia postu wypicie kawy stalo sie wrecz rytualem, a dwulitrowa butelka coca-coli byla wrecz koniecznoscia podczas przerywania postu na codzien.

Dlatego dzien Swieta po wstaniu rozpoczelismy daktylami i duza filizanka kawy - moj malzonek czarnej i bez cukru, ja przygotowalam sobie cala miseczke (nie filizanke - miseczke) kawy z mlekiem. Potem malz polecial do meczetu na modlitwe swiateczna a ja zaczelam sie szykowac na wyjscie. Tradycyjnie w tym dniu zaklada sie nowe ubranie: ja niedawno dostalam kilka slicznych abai od rodziny w Tunezji wybralam wiec nowiutka szara abaye i nowy hijab.

Przedpoludnie spedzilismy u rodzinki: zajadajac sie slodyczami (moje chrusty uzyskaly uznanie, bo raz ze podobne slodycze przygotowuje sie tez i w Tunezji, dwa ze sa duzo lzejsze od tradycyjnych arabskich slodyczy ociekajacych syropem lub miodem, lub jednym i drugim), potem zjedlismy obiad, na ktory oczywiscie podana zostala moloheya i musielismy sie zbierac poniewaz niestety moj maz musial isc do pracy.

Wrocil nad ranem wykonczony z postanowieniem, ze nigdy wiecej nie wezmie pracy w dniach swiatecznych bo podobno takich tlumow w restauracji w zyciu nie widzial.


skladniki na chrusty (2 duze polmiski):

  1. 5 zoltek
  2. szklanka kwasnej smietany
  3. sok z cytryny (jakies 2-3 lyzki)
  4. maka ile sie wgniecie (tak ok 3/4 kilograma)
  5. olej do smazenia
  6. cukier puder wymieszany z cukrem waniliowym do posypania

Zoltka mieszamy ze smietana, dodajemy make i sok i zagniatamy dosc twarde ciasto, dosypujac maki w razie potrzeby. To ile maki sie wgniecie zalezy od rodzaju maki ale u mnie wychodzi tak ok 750 gram do kilograma. Ciasto ma byc dosc twarde.

Wyrobione ciasto trzeba troche zbic (tak 20-30 razy) - nie mam pojecia w jaki sposob to sie dzieje, ale im bardziej ciasto sie zbije tym bardziej kruche wychodzi na koncu.

Ja nie mam deski, zamiast uzywam stolu wiec te ilosc ciasta dziele na 2 czesci i kazda z nich osobno cieniutko rozwalkowuje, potem kroje na pasy szerokosci mniej wiecej na dwa palce, ktore nastepnie kroje na krotsze kawalki i nozem nacinam otworki posrodku kazdego z nich. Jeden koniec chrusta przewija sie przez otworek i tak przygotowane ciastka porcjami smazy sie na glebokim oleju. Trzeba uwazac zeby olej nie byl zbyt goracy bo wtedy ciastka wychodza brazowe zamiast byc zlote, i trzeba lyzka przewrocic je kilka razy. Gotowe chrusty odsacza sie oleju i uklada na papierze zeby olej do reszty sciekl i wsiakl w papier.

Gotowe uklada sie warstwami na polmisku posypujac przez sitko cukrem pudrem wymieszanym z cukrem waniliowym. 

Smacznego :)

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

w moim regionie (swietokrzyskie) nazywamy to 'faworki' :)

Anonimowy pisze...

Salam alaykoum,

Wlasnie, ze tez myslalam o faworek! :-)

Pisze Ci, bo znalazlam twoj blog i tez jestem Polska muzulmanka w Paryzu (i zdaje mi sie, ze zyjemy w tym samym quartierze). Jak chcez, to napisz do mnie.

Salam