Dzis kolejny zimny dzien...
Podczas lunchu wykazal sie Kulkowaty Maz i znowu zrobil chubza marfoussa (wiec udalo mi sie cyknac fotke, ktora umiescilam przy przepisie). Lunch jedlismy dzisiaj wczesnie a potem znowu latanie...
Wiec trzeba bylo zrobic cos mocno rozgrzewajacego na obiad. I w ten sposob pojawila sie zupa czosnkowa... Jest to jedna z zup, ktore sa proste w wykonaniu i gotowe w pol godziny. Ma intensywny smak i zapach czosnku, mieszajacy sie z delikatnym zapachem majeranku... Mocno rozgrzewa i "napycha" brzuszek, po niej drugie danie juz wydaje sie niepotrzebne...
Skladniki:
- 16 zabkow czosnku
- srednia cebulka
- 2-3 kromki chleba
- bulion (moze byc z kostki)
- pieprz, ziele angielskie, lisc laurowy, gozdziki
- zoltko
- sol, pieprz, majeranek do smaku
Zaczelam od bulionu: na litr wody dalam kostke rosolu wolowego (rosol nie powinien byc zbyt intensywny zeby nie przycmil smaku czosnku), wrzucilam kilka ziarenek pieprzu, ziela angielskiego, lisc laurowy i kilka gozdzikow, zostawilam pod przykryciem na minimalnym grzaniu, zeby bulion przeszedl przyprawami.
Cebulke drobno posiekalam, zezlocilam na oliwce, dodalam pokrojony w kosteczke chleb i drobno posiekana polowe czosnku , wszystko razem podsmazylam. Gdy chleb osiagnal zloty kolor, zalalam odcedzonym bulionem, zagotowalam. Zostawilam na jakies 20 minut na malutkim grzaniu zeby sie delikatnie gotowalo.
W tym czasie posiekalam reszte czosnku. A nastepnie po tych mniej wiecej 20 minutkach dodalam czosnek, i duza szczypte majeranku, wczesniej roztarta miedzy dlonmi zeby wydobyc aromat. Wszystko dokladnie wymieszalam, rozcierajac chochla o scianki garnka, zeby chleb sie dokladnie rozpadl. Gdy caly czosnek byl juz miekki, dodalam zoltko rozprowadzone z odrobina zupy i wszystko dokladnie wymieszalam, doprawilam do smaku sola i pieprzem Po chwili zupa byla gotowa i moglam ja podac na stol.
Voila!
Jest to moja kolejna propozycja na festiwal zupy...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz