Rozdziewiczylam dzisiaj piekarnik. Niestety ciasto nie wyszlo mi tak jak trzeba - oklaplo i nie uroslo jak kiedys, troche za mocno przypieczone po brzegach. Ale smakowo - calkiem calkiem... Mam nadzieje, ze rodzinie tez posmakuje, bo specjalnie z mysla o tesciowej je pieklam (bez cukru).
Mialam tez problem z proporcjami poniewaz blaszka, ktora Maz mi kupil jest niewymiarowa(30x21x 5)wiec robilam mocno "na oko".
- 3 jajka (rozdzielone zoltka od bialek)
- duzy przejrzaly banan (ma byc slodki bo to on nadaje ciastu smak i slodycz)
- 2 srednie jablka
- lyzka oleju
- szklanka maki
- lyzeczka proszku do pieczenia
- szczypta soli
- pol szklanki mleka
Banana rozciapcialam, wymieszalam z olejem i zoltkami i cieplym mlekiem
Z bialek ze szczypta soli ubilam piane.
Do masy bananowej dodalam make z proszkiem i dokladnie wymieszalam (powstaje dosc lejace sie ciasto), na koniec dodalam ubita piane i okreznymi ruchami od brzegu wmieszalam do ciasta
Blaszke klasycznie wysmarowalam tluszczem i przesypalam maka, wlozylam ciasto, na wierzchu ulozylam jablka pokrojone w cienkie kilkumilimetrowe polplasterki. Wstawiamy do nagrzanego piekarnika.
Ciasto normalnie powinno sie upiec w jakies pol godziny na dosc niskim grzaniu (120-140 stopni). Ja zawsze sprawdzam patyczkiem czy to juz (poniewaz jest ten banan wiec ciasto normalnie wychodzi dosc wilgotne).
To wszystko "normalnie". Moj piekarnik nie ma skali temperaturowej wiec ustawilam na najmniejszy gaz, po pol godzinie ciasto nie wygladalo na upieczone - zwiekszylam wiec grzanie, w efekcie malo go nie spalilam, uratowalam je w ostatniej chwili... Uroslo niewiele ale smakowo nie odbiega zbytnio od oryginalu...
Cos mi sie wydaje, ze ten piekarnik to bedzie jedna wielka walka...
Dopisek: chyba slepne na starosc: jak moglam przy pisaniu zapomniec o mleku...
2 komentarze:
No i widzę kolejny fajny przepis :)
polecam przejrzec zakladki kuchenne, moze znajdziesz tam jeszcze cos co cie zaciekawi
Prześlij komentarz