Religia islam... Deen il islam..
Odpowiem dumnie... I am a muslim...
Czy slyszales...?
Kazdy slyszal, ale malo kto pamieta...
Ile ludzi ginie w kolejnych wojnach...
A decydenci zamiast promowac pokoj obmyslaja jaki kraj dla odmiany zaatakowac tym razem.
Malo nam bylo Jugoslawii? Malo nam bylo Afganistanu? Malo nam bylo Iraku? Jaki kraj nastepny?
A o tych krajach wiedza wszyscy. Ale kto pamieta o Timurze, kto pamieta o dawnych republikach radzieckich, kto pamieta o krajach Afryki, gdzie wojna w zasadzie trwa non stop...
Mialam sen... Mialam sen o pokoju na swiecie...
Boje sie, ze ten sen sie nie zisci...
Placze nad tym co sie dzieje na swiecie...
Parole, parole, parole
piekna wloska piosenka z lat siedemdziesiatych w wykonaniu Miny i Alberto Lupo
i jak to mam w zwyczaju wersja francuska, bo jakzeby inaczej ;)
wykonuja Dalida i Delon, wersja z podpisami...
piosenka, ktorej ostatnio sluchalismy na lekcji
Chanson d'Emilie Jolie et du grand oiseau
Paroles et Musique: Philippe Chatel 1979 "Emilie Jolie"
[Émilie]:
Je m'appelle Émilie Jolie
Je m'appelle Émilie Jolie
Je voudrais partir avec vous
Tout au bout du ciel sur vos ailes
Et je voudrais vivre avec vous ma vie
[Le grand oiseau]:
Tu t'appelles Émilie Jolie
Tu t'appelles Émilie Jolie
Tu voudrais partir avec nous
Tout au bout du ciel sur nos ailes
Et tu voudrais vivre avec nous ta vie
[Emilie]:
Oui c'est cà vous m'avez comprise
Alors, dites-moi oui !
[Le grand oiseau]:
Tu t'appelles Émilie Jolie
Tu rêves de voler la nuit
Partir rejoindre le soleil
Et même la lune sur nos plumes
Faire un p'tit tour au paradis
[Emilie]:
Oui c'est cà vous m'avez comprise
Alors, dites-moi oui !
[Le grand oiseau]:
Mais y a tant de choses à voir avant
De partir pour le firmament
Y a tant de pages à tourner
Ta vie ne fait que commencer
Y a tant de choses à voir avant
De partir pour le firmament
Y a tant de jours et tant de nuits
Tu es au début de ta vie
[Émilie]:
J'ai tant de choses à voir avant
Mais n'oubliez pas pour autant
La petite fille aux cheveux blonds
Qui vous a chanté sa chanson
Je m'appelle Émilie Jolie
Je m'appelle Émilie Jolie
Et si un jour je deviens vieille
J'irai par le ciel sur vos ailes
Au rendez-vous du paradis
[Le grand oiseau]:
Mais prends le temps de vivre ta vie
Ma petite Émilie Jolie
Tu sais dans les pays rêvés
Les oiseaux ne sont pas pressés
[Le grand oiseau]:
Au revoir Émilie,
Et tourne bien toutes les pages !
[Émilie]:
Oui, monsieur l'oiseau, au revoir !
[Le grand oiseau]:
Adieu.
Allah wie
Bog wie wszystko. Wie co sie dzieje z kazdym z nas. Wie o kazdym listku spadajacym z drzewa, o kazdej muszce, kazdym ziarenku piasku...
Czemu wiec tylu braci i siostr zapomina o tym, ze ON wie. Jakze boli mnie serce, gdy widze siostry muzulmanki z krajow tzw arabskich, ktore po przyjezdzie do Europy odrzucaja religie, w ktorej sie wychowaly, zrzucaja muzulmanskie stroje, zaczynaja spotykac sie z mezczyznami, zaczynaja robic wszystko to, czego w swoim kraju nigdy w zyciu by nie zrobily. Jakze boli mnie serce, gdy widze moich braci zaliczajacych panienki, zyjacych od imprezy do imprezy, pijacych alkohol i cpajacych. Gdy wracaja do domow rodzinnych znowu wchodza w skore idealnego dziecka, idealnego muzulmanina, modla sie i chodza do meczetow...
Kiedys w rozmowie z pewna muzulmanka uslyszalam, ze przeciez w Europie Boga nie ma (astaghfirullah wybacz mi, Boze), ze przeciez w Europie wszystko wolno.
Nic bardziej mylnego. To tutaj odnotowuje sie z roku na rok coraz wiecej nawrocen na islam. To wlasnie europejska wolnosc pozwala nam przyjmowac islam, budowac meczety, zakladac muzulmanskie szkoly... To europejska wolnosc pozwala kobietom zakladac muzulmanski stroj, podczas gdy coraz wiecej krajow arabsko-muzulmanskich wprowadza zakaz uwidaczniania religii, podczas gdy wiele krajow arabskich odrzuca muzulmanow zbytnio praktykujacych islam.
Coz, podobno jednym ze znakow zblizajacego sie konca swiata bedzie odejscie od islamu krajow muzulmanskich a odrodzenie tej religii w innym rejonie (wychodzi na to, ze to Europa). Jednym ze znakow konca bedzie, ze meczety beda pelne, ale trudno bedzie znalezc prawdziwego mumin (naprawde wierzacego i praktykujacego muzulmanina).
Jak na moje oko wlasnie to sie teraz dzieje...
Tak rzadko slysze o ludziach pamietajacych w dzisiejszych czasach o Bogu, czczacych Go i kochajacych Go. A przeciez Allah (Subhanahu wa ta ala) powiedzial, ze jezeli ktos go wspomina to i On wspomina ta osobe. Powiedzial tez ze jezeli ktos idzie do Niego, to On, subhanahu wa ta ala, biegnie do tej osoby, jezeli ktos zbliza sie na piedz do Boga, Bog zbliza sie jeszcze blizej.
Czemu wiec oni zapominaja...
tak ostatnio obserwuje dyskusje na roznych forach nt zwiazkow mieszanych...
Przez ostatni rok wiele znanych mi zwiazkow sie rozpadlo, w szczegolnosci te z arabami, i probuje jakos sobie ulozyc w glowie co sie dzieje, co sie dzieje z tymi ludzmi. Co wiecej coraz trudniej mi pisac na tych forach i to tylko dlatego, ze mi w moim malzenstwie jest poprostu dobrze.
Nie wiem czy to niebywale szczescie, czy glupota (a przeciez glupi ma zawsze szczescie), czy poprostu "Ten tam na gorze" bardzo dobrze mnie strzeze ale w sumie jakos mi wyszlo. Owszem biorac pod uwage sytucja jakie widzialam w zyciu, o udany malzenstwie bede mogla mowic po jakichs 20 latach razem lub wrecz na lozu smierci, jednak tak analizujac ostatni rok mojego zycia to naprawde wydaje sie to wrecz bajka...
Moj maz czyli znany wam z moich opowiesci Maz (pisany przez duze M) jest kims z zupelnie innej bajki, zupelnie jak ja. Cichy, spokojny, kochajacy i troskliwy. Dla zony, ktorej prawie nie znal przed slubem (pobralismy sie po 2 miesiacach znajomosci) haruje jak wol tylko po to zeby ksiezniczka raczek sobie nie zniszczyla praca. On, prawnik, a w Polsce robil kebaby tu we Francji nosi worki z cementem. Wszystko po to zebym ja byla szczesliwa i nie musiala pracowac... Wszystko po to, zebym miala wszystko o czym zamarze...
Komputer? prosze bardzo... Pizza dla ksiezniczki?... goraca i pyszna... Kanapka z kurczakiem? Kuskus? Rybka grillowana? Zelki halal?
przeciez tak naprawde to dla mnie sie przeprowadzilismy... zebym ja mogla zyc tak jak chce...
Kochany i troskliwy. Nigdy na mnie reki nie podniosl, choc mialby ku temu wiele powodow, bo ze mnie niezla malpa i zlosliwiec.
A on... jedyne co od niego otrzymalam to dobro... ta cierpliwosc do rozkapryszonej ksiezniczki.. to cieplo i delikatnosc nawet w mowieniu mi ze jestem maupa (jak to sie mowi dyplomata to ktos kto powie ci zebys spadal w taki sposob, ze sie cieszysz na podroz).
Kocham Go. A przynajmniej tak mi sie wydaje.
Staram sie byc dobra zona, chociaz nie zawsze mi to wychodzi, poniewaz nasze wizje dobrej zony nieco sie roznia. Ale jestesmy razem, W zdrowiu i chorobie, w szczesciu i nieszczesciu, na dobre i zle...
Dziekuje Ci, Boze, ze dales mi ten skarb...
Dziekuje Ci, Panie.
Moj mezu
احبك الذي احببتني له
Niech Ten, dla Ktorego mnie pokochales, kocha i Ciebie.
جزاك الله خيرا
Bog zaplac [dosl.: Niech Bog odplaci ci dobrem]
Ukochany.
Jedno pytanie mi czasami chodzi po glowie. Czy moj maz wie jak bardzo go kocham, czy rozumie. Ze kocham to wie, ale jak bardzo. Czy rozumie czym byla dla mnie przeprowadzka, zostawienie mamy, dziadka, najblizszych w Polsce. Kazde z nas wyraza uczucia w inny sposob: ja-kobieta, on-mezczyzna wychowani w roznych krajach i kulturach. Laczy nas religia, gleboka milosc do Boga i olbrzymi szacunek i milosc do rodzicow. A ze nie zmywam i nie sprzatam jak moja tesciowa i szwagierki czy to cos zmienia?
Wiem, ze Maz mnie kocha i pod wieloma wzgledami rozumie, jednak sfera uczuc dla nas obojga jest bardzo trudna. Chyba z reszta dla kazdego. A tym bardziej jezeli jest sie w zwiazku mieszanym z osoba z innego kregu kulturowego i jezeli porozumiewa sie ze soba w jezyku, ktory dla obojga jest jezykiem obcym, nabytym. My rozmawiamy po angielsku. Kiedys sadzilam, ze znam ten jezyk dobrze. W zyciu codziennym zrozumialam ze pod wieloma wzgledami nie potrafie sie wyrazic w tym jezyku, a nawet jak sie wyrazam natykam sie na braki w zrozumieniu, poniewaz moj maz te same slowa rozumie w inny sposob...
Ale, jak zawsze mowie Chwala Bogu, Alhamdulillah, bo mimo pewnych brakow na linii komunikacji jakos potrafimy sie zgrac, a ze nie wszystko u siebie nawzajem rozumiemy... coz trzeba to przyjac jako dobrodziejstwo inwentarza.
jezeliby zmienic slowo mezczyzna na kobieta opis w duzej mierze opisywal by mnie...
tylko jedno mi w nim nie pasuje: od mojej mamy zawsze otrzymywalam poklady wielkiej milosci... moja mama jest cudowna i wspaniala :)
Islam obdarza matke wielkim szacunkiem. Prorok Muhammad (sallAllahu alaihi wa salam) powiedzial, ze "Raj jest pod stopami matek". Abu Hurajra przekazal, ze innym razem, gdy przyszedl do Niego mezczyzna i zapytal, kto powinien byc mu najblizszy Prorok odpowiedzial "matka", gdy mezczyzna zapytal kto nastepny odpowiedz brzmiala "matka" . A kto nastepny? - "Matka". Gdy spytal po raz czwarty odpowiedz brzmiala "Ojciec".
Gdy ludzie przychodzili aby isc na jihad, Prorok (sallAllahu alaihi wa salam) pytal sie ich czy ich rodzice zyja. Jezeli tak - dostawali polecenie pozostania w domu i opieki nad nimi to byl ich jihad.
Kuskus z kurczakiem (proporcje na 2 zarloki i dluugi wieczor lub na jakies 4 osoby w miare normalnie jedzace)
skladniki
smacznego :)
Dzisiaj znowu sobota
Z trudem zwloklam sie z lozka o wpol do osmej, oczywiscie jak zwykle najpierw do pierwszej w nocy siedzialam w internecie a potem przez kolejne dwie godziny nie moglam zasnac, w efekcie wstanie na zajecia graniczylo z cudem... Temu, kto wymyslil szkole weekendowa wykonalabym autopsje na zywca...
No ale koniec koncow zwleklam sie z lozka, wlalam w siebie kubek goracej kawy z duza iloscia cukru i mimo mdlosci zjadlam pojemniczek jogurtu... myslalam ze... oj moze nie bede obrzydzac wam czytania... ;)
Zajecia jak zajecia, mimo ze nie bylo mnie na poprzednich wszystko bylo dosc proste, a poniewaz w przeblysku inwencji przerobilam nastepne kilka stron z podrecznika bylam jedyna osoba rozumiejaca o czym mowi prowadzaca. Reszta bez oporow zaglebila sie w dyskusjach typu ile wypilem/wypilam wczoraj i czemu mam/nie mam kaca i gdzie dzisiaj isc pic... Te dyskusje mnie nie interesowaly, z reszta nie po to place za ten kurs zeby spedzic pol dnia na pogaduszkach. Skupilam sie na zajeciach, durnych cwiczeniach gramatycznych i dialogach z podrecznika... Nauczycielka po kilku bezskutecznych probach zwrocenia uwagi klasy skupila sie na dwoch pierwszych rzedach, ktore byly zainteresowane lekcja i w ten sposob dociagnelismy do trzynastej trzydziesci.
Pobilam nowy rekord i do mieszkania weszlam rowno pol godziny pozniej. Mialam coweekendowy zamiar zanurzyc sie z powrotem pod koldre w celu towarzyszenia Mezowi w sobotniemu odsypianiu, jednak ku mojemu zdziwieniu mieszkanie bylo jasne, okna odsloniete, podloga odkurzona, a moj Maz, zamiast jak zwykle tego dnia i o tej porze lezec w objeciach Orfeusza ,pogwizdujac wesolo sprzatal kuchnie. Mialam ochote pobluzgac pod nosem, jednak moja uwage przykul zapach roznoszacy sie w mieszkaniu: kuskus!!!
No i w ten sposob zostalam zalatwiona na przyslowiowy amen.
Po lunchu oczywiscie zostalam zagoniona do odrabiania lekcji, przy tej okazji Maz zrobil mi gruntowna powtorke i okazalo sie ze z moim francuskim nie jest tak zle jakby sie moglo wydawac. Mimo ze to dopiero miesiac nauki (i to nie caly) poczynilam wedlug niego niebywale postepy (jak na przyslowiowa blondynke i hijabi bo podobno hijab zakrywa mozg, jak twierdzi wiele osob negatywnie nastawionych do islamu ).
Juz mialam nadzieje ze bede mogla zaslonic okna i uciec w objecia snu gdy Mezowi przypomnialo sie cos jeszcze: arabski i czasowniki nieregularne nad ktorymi sie mecze juz od 3 miesiecy z hakiem. No i znowu zaczely sie tortury...
Na szczescie zadzwonil Szwagier Pizza i Maz poinformowal mnie ze musi wyjsc. Jak tylko drzwi sie za nim zatrzasnely, szybko zeby nie tracic czasu zaslonilam okna i wyciagnelam koc i nawet sie polozylam tylko ze po polgodzinnym przewracaniu sie z boku na bok okazalo sie ze zostalam wystarczajaco rozbudzona zeby nie byc w stanie zasnac...
No to teraz czekamy na wieczor i sie okaze jak bedzie ze spaniem. Jedno dobre: zmieniamy czas.
W 1370 Karol V Mądry wybudował nowe mury obronne, biegnące w znacznej części wzdłuż dzisiejszych Wielkich Bulwarów. 1420 podczas wojny stuletniej zajęty przez Anglików, 1431 król angielski koronował się w katedrze Notre-Dame na władcę Francji. 1430 Francuzi pod wodzą Joanny d'Arc próbowali bezskutecznie odzyskać miasto.
Łuk triumfalny na placu Ch. De Gaulla
1871 wybuchło powstanie zwane Komuną Paryską, stłumione przez wojska rządowe. W okresie Trzeciej Republiki Paryż rozbudowywał się nadal, na szczycie góry Montmartre wzniesiono bazylikę Sacré-Coeur, zakładano nowe szerokie arterie komunikacyjne - Avenue de l'Opéra, bulwar Raspail i in. 1887-1889 dla uczczenia Wystawy Światowej wzniesiono wieżę Eiffla.
1958 z inicjatywy Ch. de Gaulle'a przystąpiono do wielkich prac modernizacyjnych. Wybudowano szereg nowoczesnych dzielnic i osiedli, głównie o charakterze mieszkaniowym (Italie, Front-de-Seine, Défense), przy Porte-Maillot wzniesiono ośrodek kongresowy. Rozpoczęto budowę szybkiej kolei podziemnej (RER), oddano do użytku lotnisko Orly.
Wielki Łuk Triumfalny w dzielnicy La Defense
To tak w skrocie telegraficznym. Mam nadzieje w przyszlosci jeszcze niejednokrotnie opisywac historie Francji i Paryza z detalami, w zwiazku z poznawaniem tego pieknego miasta i oczywiscie zamierzam robic zdjecia...
Średniowieczna flaga Francji używana od roku 1364 do 1638. Obecnie flaga Île-de-France
Pierwsza trójkolorowa flaga w latach 1790-1794
Flaga Francji z czasów restauracji monarchii 1815-1848
Flaga głowy państwa Francji Vichy
Flaga Wolnej Francji 1940-1944
sluchalam piosenek Michala
i gdy sluchalam tej
przypomnialo mi sie, jestem w kraju Bestii z Gevaudan!!!
pamietam z dziecinstwa te mrozace krew w zylach historie opisane w ksiazce z serii "Bajki, mity i legendy" ale nie sadzilam ze to sie dzialo naprawde...
dla osob, ktore nie wiedza o co chodzi, kilka informacji, ktore o dziwo znalazlam na Wikipedii:
Bestia z Gévaudan, tajemnicze stworzenie zabijające w XVIII wieku ludzi we Francji, w okolicy Gévaudan (region położony w departamencie Lozère).
W okresie od 30 czerwca 1764 roku do 19 czerwca 1767 roku odnotowano 157 (według niektórych źródeł 179) ataków bestii, w tym 104 ze skutkiem śmiertelnym. Bestia napadała na dzieci i młodzież oraz na kobiety. Sprawozdania z epoki donoszą, że nigdy nie zginęła osoba płci męskiej powyżej 18 roku życia.
Pierwszą ofiarą była czternastoletnia Jeanne Boulet, zabita we wsi Hubacs, ostatnią dziewiętnastoletnia Jeanne Bastide, w dniu 17 czerwca 1767, którą znaleziono z rozszarpanym gardłem. W całym regionie panowała psychoza strachu i trwała jeszcze długo po ustaniu napadów. Kres morderczej działalności bestii położył Jean Chastel pochodzący z okolicznej parafii.
Wilk
W sierpniu 1765 roku strażnik leśny, Rinchard, zastrzelił w lesie w Paulhac wyjątkowo dużego wilka. Ponieważ przez dwa miesiące nie było nowych ataków, sądzono, że siejąca grozę bestia została zabita.
Bestia-zwierzę
Garbarz nazwiskiem Boudet i jego dwóch pomocników zostało zaatakowanych w ciasnym wąwozie leśnym. Jeden z nich zranił bestię, która go popchnęła i uciekła. Wszyscy trzej zgodnie twierdzili, że bestia: "była wielkości rocznego cielaka, dużo zwinniejsza od wilka, miała długi, płowy grzbiet z ciemniejszą pręgą po środku, wzdłuż linii kręgosłupa i miała czerwonawe plamki na bokach i brzuchu, a także coś w rodzaju czarniawej grzywy przedłużającej się na szyję, miała potężny, bardzo szeroki pysk i dość długi ogon, którym poruszała, łapy były mocne i szerokie, zakończone wielkimi pazurami".
Ludzka bestia
Powyższy opis odpowiada dość dokładnie innym, uzyskanym bezpośrednio od osób atakowanych przez bestię. Co ciekawe, wiele osób wspomina także o czymś w rodzaju guzików dostrzeżonych na brzuchu bestii.
Bestia ubita 19 czerwca 1767 roku
Zależnie od opisu, nie był to wilk, lecz raczej "wielki pies, mieszaniec prawdopodobnie doga z chartem, wielkości rocznego byczka, z długą zjeżoną sierścią i wielką głową".
Kolejność i okoliczności wydarzeń w regionie Gévaudan
Stworzenie zwane "Bestią z Gévaudan" działało bezkarnie przez trzy lata na ściśle ograniczonym terytorium (Gévaudan, Haut Gévaudan, Vivarais, Haut Vivarais, Vélay, Cantal i Margeride), którego środek wypadał w trójkącie mieszczącym się między trzema miejscowościami: Paulhac, Mont Mouchet i La Besseyre Saint Mary. W La Besseyre Saint Mary mieszkali bracia Chastel i Jean Chastel nazywany "Maską", którzy odegrali ważną rolę w dziejach bestii.
Miejscowości terroryzowane wokół Mont Mouchet leżą wszystkie na terenie gęsto zalesionym, górzystym i poprzecinanym licznymi wąwozami. Wielu autorów piszących o bestii z Gévaudan pomija fakt, że ten teren jest cały poryty szybami, korytarzami i galeriami podziemnymi licznych kopalni antymonu, z których wiele było wciąż czynnych w czasach działania bestii. Trzeba przyznać, że były to bardzo dogodne warunki do ukrywania się dla dowolnego stworzenia. Okoliczny las miał charakter bagienny. Wilki również zamieszkiwały te okolice, ale nigdy przed pojawieniem się "bestii" nie siały takiego postrachu.
Wiele osób próbowało zabić bestię, w tym także myśliwi, lecz bezskutecznie. Bestia (lub bestie) bywała postrzelona, jednak przez trzy lata uchodziła z życiem. Mieszkańcy nie widzieli związku między odległościami od miejsca zamieszkania Chastelów, ich szybką obecnością na miejscu ostatniej zbrodni, czy też masakry, a skutecznością jaką w powstrzymaniu ataków bestii wywoływały jedynie ich działania.
Mieszkańcy okolic Gévaudan byli w tamtym okresie praktycznie bezbronni. W wyniku hugenockiego powstania kamizardów w Masywie Cévennes (1701 - 1705) oraz z powodu działalności słynnego bandyty, Louisa Mandrin (zabatożonego na śmierć w 1755 r.), skonfiskowano w regionie większość broni palnej. Chłopi musieli więc ograniczyć się do obrony za pomocą tzw. "noża z Aveyron", który osadzony na drzewcu służył podobnie jak bagnet. Większość pasterzy używała też zbrojonej żelazem pałki.
Warto zauważyć, że (na ilustracji przedstawiającej osaczoną bestię) zgodnie z klasycznymi zasadami symboliki heraldycznej, bestia jest "uzbrojona" (pazury), nosi "lampasy" (język), "oświecona" (oczy), pobrzydzona (płeć) - ale i otoczona. Podpis pod rysunkiem nosi charakterystyczny zapis: "Postać straszliwej bestii, o której sądzi się, że jest hieną".
Na rozkaz hrabiego de Moncan, wojskowego gubernatora Langwedocji, dość szybko podjęto wielkie polowania z nagonką na bestię. Np. 7 lutego 1765 r. zmobilizowano do nagonki ludność z 73 parafii, czyli kilka tysięcy osób. Jednak bez najmniejszego efektu.
Kolejne próby podjęli dwaj szlachcice sprowadzeni z Normandii, Dennevalowie, słynni myśliwi, pogromcy wilków. Przybyli oni w towarzystwie waleta, jednego człowieka z piką, sześciu z bronią białą i z dwoma wielkimi psami do polowań. Ten "zespół" dość szybko ubił sporo wilków, w tym niektóre wielkich rozmiarów, tym niemniej masakra ludności nie ustawała. Dennevalowie zwrócili się o pomoc do armii. Nieszczęśliwie się złożyło, że do akcji zostali skierowani dragoni, ci sami, którzy w niedawnej przeszłości zapisali się niechlubnie w pamięci mieszkańców jako sprawcy słynnych krwawych dragonad w czasie powstania kamizardów. Ci żołnierze byli więc znienawidzeni przez ludność, która mimo zagrożenia ze strony bestii znajdowała swoisty rewanż w kierowaniu ich na fałszywe tropy.
Sprawa bestii wzbudzała zainteresowanie za granicą, ale raczej w tonie kpiny. Prasa angielska pisała w tym czasie: "20 000 uzbrojonych ludzi nie dało rady nieznanemu zwierzakowi, który po pożarciu 25 000 osób i całego transportu artylerii został następnego dnia pokonany przez zwykłą kotkę!". Z kolei Niemcy proponowali pomoc swoich lancknechtów, z którymi ostatnio nie wiedziano co począć.
Następnym pogromcą bestii został mianowany François Antoine, rusznikarz króla i Wielki Łowczy Wilków Królestwa. Ten myśliwy-dygnitarz przybył w towarzystwie 14 łowczych i sfory kilkudziesięciu psów. Wspomagała ich w akcji duża grupa miejscowej szlachty i żandarmów. Na miejscu był też syn Wielkiego łowczego, Antoine de Beauterne.
Przy tej okazji wydarzyła się poważna sprzeczka z braćmi Chastel, którzy świadomie narazili życie dwóch szlachciców powodując ich upadek z końmi do ciasnego wąwozu. Bracia zostali uwięzieni, a w czasie ich nieobecności nikt nie poniósł szkody ze strony bestii... Bracia Chastel zostali zwolnieni z więzienia po czasie niewspółmiernie krótkim do winy, nawet jak na ówczesne standardy, dzięki wstawiennictwu "wysoko postawionej osoby". Była nią prawdopodobnie krewna markiza d'Apcher (lub d'Apchier).
Jean Chastel (ojciec) otrzymał rozkaz zaprowadzenia porządku. W czasie najbliższego polowania, zorganizowanego przez markiza d'Apchera, ubił bestię używając poświęconych srebrnych kul - i od tego czasu nikt już nie zginął. Jean Chastel zdążył na widok zbliżającej się bestii złożyć okulary, pomodlić się, przystawić rusznicę do ramienia i wystrzelić. Przez 10 dni markiz d'Apcher przyjmował w swoim zamku gratulacje. W końcu zapanował porządek.
Następstwami tych wydarzeń były zniszczenia dokonanie w miejscach, z którymi związani byli bracia Chastel. Dom Chastelów w La Besseyre Saint Mary został zburzony, podobnie zamek w Besset (kwatera główna Antoine'a de Beauterre), kaplica Matki Boskiej z Beaulieu, przy której odbyła się ostatnia przed ubiciem bestii procesja i zostały poświęcone trzy kule, których Jean Chastel użył do zabicia bestii. Zburzono także leśny dom Antoine'a Chastela położony na szczycie Mont Mouchet. Powstrzymano się przed zburzeniem siedziby Jeana Charles'a de Molette, hrabiego Morangiès. Mieści się tam obecnie renomowany szpital psychiatryczny.
Czym lub kim była bestia z Gévaudan?
Występowały różne próby interpretacji zjawiska masakry z Gévaudan.
Sądzono, że stworzenie jest wielkim wilkiem, lub nieznaną krzyżówką hieny czy innego zwierzęcia z wilkiem. Jednak znawcy wilków już wtedy wiedzieli, że w żadnym razie nie może chodzić o to zwierzę, które nie atakuje w pojedynkę, a w rzadkich wypadkach, gdy czuje się osaczone jest bardzo łatwo je przepłoszyć, nawet kijem. Co do ewentualnych krzyżówek, nikt nigdy nie znalazł śladów potwierdzających taką hipotezę.
Podejrzewano też uparcie, że bestia jest hieną sprowadzoną z Afryki. Jednak żaden z mieszkańców nie widział nigdy w życiu hieny, która w wyobraźni ludowej tamtych czasów pełniła rolę mitycznego stworzenia siejącego grozę. Mówiono też o wilkołaku.
Spostrzeżenie guzików na brzuchu bestii przez kilka osób uratowanych z jej łap może prowadzić do kilku wniosków, także takiego, że bestia była przebranym człowiekiem. Możliwe też, że jakiś sadysta o skłonnościach kryminalnych posługiwał się tresowanym rzadkim stworzeniem, a nawet może kilkoma. Niedawna hipoteza R.F. Dubois, autora książki o bestii: "mogła być ona człowiekiem/bestią, ludźmi/bestią lub nawet ludźmi/bestiami".
Przekonanie, że był to stwór zesłany jako plaga na pokaranie ludzi za grzechy głosił biskup z Mende, głównego miasta w departamencie Lozère.
Hipoteza związana z perwersyjnym i zbrodniczym działaniem osób całkowicie bezkarnych dzięki opiece pewnych wysoko postawionych osobistości, które przymykały (do czasu) oczy na aktywność "bestii", mimo dość wyraźnych śladów wskazujących na określone osoby, jakie były widoczne już w okresie omawianych trzech lat. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby przyjąć za możliwą interpretację, według której chodzi tu o połączoną aktywność więcej niż jednej osoby, posługującej się wielkimi tresowanymi psami. Tresowanie psów było zaś głównym zajęciem Jeana Chastela i jego synów... Chastelowie byli na usługach u hrabiego de Morangiès i u markiza d'Apcher, bardzo wysoko postawionych osobistości, tak więc nawet po ponad dwustu trzydziestu latach oskarżanie ich jest tylko hipotezą, której nikt poważnie nie podejmuje się zbadać.
Psy, jakie się pojawiają w tej historii, z których jeden został ubity przez szlachcica o nazwisku Verny de la Védrines, były zapewne zabezpieczane jakimś rodzajem pancerza ze skóry dzika dobrze wygarbowanej i wzmocnionej. Ówczesna broń palna miała stosunkowo małą siłę przebicia, co tłumaczy liczne przypadki postrzelenia i następujące po nich okresy uspokojenia. Psy musiały lizać rany.
Hipoteza o użyciu psów jest w dodatku zgodna z obserwacjami na temat technik ataku bestii. Np. charty afgańskie były tresowane do polowań na gepardy i lwy, a znane są z odwagi i zawziętości, jeśli się je tresuje specjalnie do atakowania. Te psy potrafią zedrzeć ubranie z ofiary, wyszarpać jakąś część ciała ofiary i porzucić ją w niewielkiej odległości.
To, że psów było co najmniej kilka, wynika z faktu, że ataki zdarzały się w tym samym czasie w oddalonych miejscach.
Co więcej, "bestia" (raczej jej pan) była świetnie poinformowana o tych słynnych polowaniach z nagonką i nigdy nie dała się na nich złapać, za to często napadała w najbliższej okolicy. A ponieważ ojciec i synowie Chastel brali udział w polowaniach, to i "nic dziwnego", że to oni przeważnie pierwsi byli na miejscu zdarzenia. "Bestia" potrafiła też szybko uciekać i to na dwóch nogach, gdy nie udało jej się zabić ofiary. Niektórzy nawet twierdzili, że ta sama bestia stając na tylnych łapach zaglądała im w nocy w okna, ale oddalała się i to nawet machając... kapeluszem. Za takie opowieści przypisywano autorom etykietkę "pomylonego".
Były jednak osoby, którym udało się bestię przegonić, w momencie gdy już dopadła jakąś ofiarę. Tak było w przypadku zaatakowanej grupy dzieci, gdy jednemu z nich, Jacqueso'wi Portefaix, udało się zranić bestię nożem osadzonym na kiju (za co chłopiec otrzymał stypendium królewskie i został oficerem; napisał też pamiętnik, w którym całkowicie uniewinnia wilki i psy, a oskarża nieznanego człowieka). Podobnie dzielna okazała się drobna kobieta, której niemowlę zostało zaatakowane - odgoniła ona bestię nacierając z furią, uzbrojona tylko w kamień.
Przypadek młodego i szczupłego, ale bardzo silnego pastucha, który twierdził że bestia była przebranym człowiekiem. Zaatakowany chłopak złapał bestię i ją unieruchomił. Bestia wyrwała się zręcznie i szybko uciekła. Pastuch wielokrotnie zeznawał, że bestia była przebrana jak zwierzę, ale uciekła jak człowiek.
Hipoteza z lisem. Ta z kolei najmniej prawdopodobna hipoteza opiera się na obserwacji zachowań lisów, które mają obyczaj unoszenia ze sobą głowy padliny. Teoretycznie więc ktoś lub coś atakowało, może nawet wściekły lis, a potem widziano go z głową ofiary. Jednak głowy ofiar znajdowano bardzo szybko po ich śmierci, a tego lis by nie mógł dokonać w stosunku do niedawno zabitego człowieka.
Współczesne wnioski. Dzisiejsi badacze zjawiska bestii z Gévaudan dzielą się na zwolenników poszczególnych hipotez: przyjmując jedną z nich, usiłują oddalić fakty, które do niej nie pasują. Jednak fakty nie są jednoznaczne. Wskazują na kilka różnych rodzajów ataku, w tym na perwersyjne związane z agresją seksualną. Niektóre ofiary były ewidentnie zaatakowane przez zwierzę, inne niekoniecznie. Wiele przemawia za tym, że sprawcami byli ludzie i ich tajemnicze zwierzęta. Także za tym, że sprawcy mogli pochodzić z najwyższych kręgów i posługiwać się wynajętymi zbirami. Po tym jak przebrali miarę, musieli się uciszyć, a kompromitujące ślady zostały zatuszowane. Jednak nie do końca, gdyż kilka lat później fala podobnie bestialskich zbrodni przetoczyła się przez nieodległe miasteczko Vivrais.
Bestia w filmie
Działalność bestii jest tematem filmu Braterstwo wilków (Le Pacte des loups) w reżyserii Christophe'a Gansa (Francja 2003). Film przyjmuje wersję, że bestia była drapieżnym zwierzęciem kotowatym z Afryki (lwem lub lampartem) albo też hieną, ucharakteryzowaną i tresowaną do napaści na ludzi przez grupę zbrodniczych arystokratów i duchownych o antyoświeceniowych poglądach, zamierzających sterroryzować mieszkańców Francji rzekomym "bożym gniewem" za oświeceniowy racjonalizm.
film ogladalam i nawet fajny, nie oddaje jednak nastroju jakiemu podswiadomie ulegam za kazdym razem, gdy wspominam historie z ksiazki, ktora wtedy czytalam...
i ten podswiadomy lek przed wilkami...
cos w tym jest...
jestesmy w Paryzu wiec czas na kogos kto sie kojarzy wlasnie z tym miejscem...
taka mala a taki piekny glos...
Edith...
i moja ulubiona piosenka w jej wykonaniu...
i dalej moja ukochana wersja w wykonaniu Michala Bajora...
ech Francja, Francja...
Edith Piaf, Jacques Brel, ukochane piosenki kojarzace sie z tym miejscem...
"...Przy melodii tej, sprzed lat
W kolorach widzę świat
Je vois la vie en rose
Budzi we mnie życia głód
Tych parę drobnych nut
Śpiewanych tęsknym głosem
Choć ktoś może ze mnie drwi
Ja nie dbam o to, gdy
Je vois la vie en rose
Bo chociaż do dnia
Podobny jest dzień
Śnić pragnę sen
W którym brzmi ta melodia
Budzi we mnie życia głód
Tych parę drobnych nut
Tych parę...
Elle e'coute la java
Mais elle ne la danse pas
A ja przez życia zmienne koleje
Pójdę dalej na wprost
Niosąc w sercu ten głos
Co pozwala zachować nadzieję
Że choć życie ma kres
Jednak coś przecież jest
Co zostaje, nie idzie do nikąd
Jakaś reszta na dnie
Co nie ciszą jest, nie
Bo ta reszta jest właśnie muzyką
Muzyką..."
nie bylabym soba gdybym nie klikala dalej...
czyli druga kojarzaca sie piosenka
czyli Jacques
i oczywiscie moj ulubieniec, tekst Wojciecha Mlynarskiego
Dzisiaj w nocy nie moglam spac. W ogole ostatnio coraz czesciej mam klopoty za spaniem, najpierw dlugo mecze cie zeby zasnac, a potem jak wreszcie zasne budzi mnie kazdy odglos. Tak miala moja babcia, ma moja mama, kolej na mnie...
Normalnie, gdy nie moge w nocy spac, wstaje i modle sie, niestety ze meczy mnie "przypadlosc kobieca" to pomodlic sie nie moge, moge za to robic Zikr i wznosic duaa (prosby) do Boga. Dzisiaj w nocy wyjelam moj tesbih. Tesbih (Subha) to tzw. muzulmanski rozaniec. Ma dziewiecdziesiat dziewiec koralikow podzielonych na trzy grupy po trzydziesci trzy koraliki, mozna tez znalezc tesbihy trzydziesci trzy-koralikowe lub jedenasto-koralikowe, bo 99 to wielokrotnosc obu tych liczb. W rozny sposob mozna go uzywac: mozna mowic po 33 razy SubhanAllah, Alhamdulillah, AllahAkbar (Slawa Bogu [swoja droga dziwnie to brzmi po polsku, musze poszukac lepszego tlumaczenia], Chwala Bogu, Bog jest Najwiekszy) konczac albo wyznaniem szahady albo po raz trzydziesty czwarty wypowiedziec AllahAkbar, mozna na koralikach liczyc 99 Imion i Atrybutow Allaha, mozna 99 lub 100 razy wypowiadac szahade lub tylko czesc La ilaha ilAllah (nie ma niczego godnego czci ani uwielbienia poza Bogiem Jedynym)...
Normalnie po modlitwie tez robie Zikr, ale odmawiam na palcach, tak jak jest to zalecane zgodnie z sunna. W nocy jednak latwiej o pomylke w liczeniu, odliczanie na koralikach pomaga mi sie skupic na przemysleniach.
SubhanAllah
SubhanAllah
SubhanAllah
SubhanAllah
SubhanAllah
koraliki przeslizgiwaly mi sie pod palcami
SubhanAllah
SubhanAllah
SubhanAllah
SubhanAllah
SubhanAllah
SubhanAllah
moje oczy patrzyly w ciemnosc, umysl jednak byl gdzie indziej, za oknem, na ulicach, alejach... przy ciemnych kotach nocy...
jaki ten swiat jest piekny
jak pieknie zostal stworzony...
SubhanAllah
SubhanAllah
SubhanAllah
SubhanAllah
SubhanAllah
pamietam moj pierwszy spacer po wypowiedzeniu szahady: swiat nagle sie zmienil w moich oczach: slonce bardziej swiecilo, trawa stala sie bardziej zielona, ptaki glosniej spiewaly
SubhanAllah
SubhanAllah
SubhanAllah
SubhanAllah
SubhanAllah
SubhanAllah
od tego czasu swiat wypieknial w moich oczach...
to prawdziwy majstersztyk stworzenia: niebo i ziemia, ziemia i morze, flora i fauna, i my, ludzie miedzy tym wszystkim...
SubhanAllah
SubhanAllah
SubhanAllah
SubhanAllah
SubhanAllah
nauczylam sie zauwazac rzeczy wazne, odrzucilam to, co powierzchowne...
Boze, jaki ten swiat jest piekny, jak pieknie go stworzyles...
Kocham zycie...
SubhanAllah
SubhanAllah
SubhanAllah
SubhanAllah
SubhanAllah
SubhanAllah
pod moimi palcami pojawil sie plaski koralik rozdzielajacy... to juz 33 koralikow minelo... a mojej glowie natlok mysli
Alhamdulillah
Alhamdulillah
Alhamdulillah
Alhamdulillah
Alhamdulillah
Mam za co dziekowac Bogu. Mam dobrego, kochanego meza, wspaniala rodzine... Jestesmy zdrowi... Dziadek co prawda ostatnio niedomaga, ale coz taki wiek, ze trzeba zaczac szykowac sie do pozegnania z nim... Ciezko mi na duszy... Rok temu w ostatnim pozegnaniu odprowadzilam moja ukochana babcie do grobu... Niedlugo bedzie czas i na dziadziusia...
Kiedys ten czas przyjdzie i na nas...
Alhamdulillah
Alhamdulillah
Alhamdulillah
Alhamdulillah
Alhamdulillah
Alhamdulillah
Niedawno w telewizji uslyszalam bardzo wazne zdanie: dziwne to czasy w ktorych ludzkosc dzieli sie na dwie polowy: jedna oglada telewizje druga umiera z glodu
Czy to sprawiedliwe?...
Mimo, ze nie zyjemy w zbytku, czuje sie winna... Dajemy sadake (jalmuzne) w meczecie, odpychamy takie mysli od siebie... jednak co bedzie jezeli i nas to dotknie...
Kryzys ogarnia caly swiat...
Alhamdulillah
Alhamdulillah
Alhamdulillah
Alhamdulillah
Alhamdulillah
Tylu ludzi zyje w krajach bedacych w stanie wojny... Jak trudne musi byc zycie w leku, ze ktoregos dnia sie zginie pod kulami... Jak trudne musi byc zycie w permanentnym leku o rodzine: rodzicow, zone, dzieci...
Chwala Bogu, ze to nie my...
Modlmy sie za tych ktorzy jednak zostaja poddani temu trudnemu testowi na czlowieczenstwo...
Alhamdulillah
Alhamdulillah
Alhamdulillah
Alhamdulillah
Alhamdulillah
Alhamdulillah
jestesmy tu w Paryzu, wynajmujemy malusienkie mieszkanko - tu na to mowia "studio", a tylu jest ludzi, co nie maja dachu nad glowa... co nie maja co do garnka wlozyc...
jakze ciezkie musi byc zycie rodzicow gdy widza glodne spojrzenia swoich dzieci...
jakim bolem jest dla matki odprowadzanie dziecka do grobu... przeciez zgodnie z naturalnym stanem rzeczy to ona najpierw powinna odejsc nie ten maly czlowiek, ktorego przez dziewiec miesiecy nosila pod sercem...
Alhamdulillah
Alhamdulillah
Alhamdulillah
Alhamdulillah
Alhamdulillah
My muzulmanie musimy sie nauczyc zyc ze slowem "Chwala Bogu" na ustach... Czy daje nam latwe zycie, czy trudne... Czy zyje nam sie lekko czy ciezko...
Alhamdulillah
Alhamdulillah
Alhamdulillah
Alhamdulillah
Alhamdulillah
Alhamdulillah
moje palce zatrzymuja sie oslupiale... byl ten koralik laczacy czy jeszcze nie... ciemno jak oko wykol... jednak odnajduje ten koralik... czyli kolejne 33 koraliki za mna...
Allah Akbar
Allah Akbar
Allah Akbar
Allah Akbar
Allah Akbar
Jak wielki jest Bog, jak wielkie musi byc jego milosierdzie do ludzi...
Ile razy przysylal nam Prorokow i Wyslannikow a ludzie ich odrzucali, mordowali zmieniali z czasem ich przeslanie... odchodzili od Niego (Subhanahu wa ta ala) i od religii...
A przeciez przeslanie jest jedno i latwe: wystarczy uswiadomic sobie, ze jest tylko jeden godny chwaly... gdy postawi sie Boga na wlasciwym miejscu wszystko staje sie proste, zycie staje sie latwiejsze i latwiej dokonywac wyborow zyciowych...
Czemu ludzie tak bardzo sie boja i odrzucaja Jego... czemu walcza z Nim...
Czemu nie biora przykladu z ludzi najbardziej mu oddanych...
Allah Akbar
Allah Akbar
Allah Akbar
Allah Akbar
Allah Akbar
Allah Akbar
jakze piekna byla wiara Abrahama, pokoj z nim... Bog nakazal mu oddac w ofierze wlasne dziecko...wlasne dziecko, nam sie to nie miesci w glowie... ale jak piekny byl Bozy plan...
a jak piekna wiara tego czlowieka: nie pytal, nie poddawal slow Najwyzszego w watpliwosc... i zaprowadzil syna do stolu ofiarnego... podniosl noz...i ...
wszyscy wiemy jak to sie skonczylo :)
My nie musimy stawac przed takimi wyborami, Bog nie naklada na nas az tak ciezkich testow a jednak walczymy z Nim... opieramy sie Jego nakazom...
a czymze jest czlowiek w obliczu Bozej Wielkosci... jak maly pylek w obliczu Boga i trybow przeznaczenia...
Allah Akbar
Allah Akbar
Allah Akbar
Allah Akbar
Allah Akbar
jakze piekna byla wiara Marii, matki Jezusa... Gdy przyszedl do niej aniol bala sie, to oczywiste, nie co dzien ma sie takich gosci... nie wiadomo, kto to, co to... a nuz jakis zly duch...ale to byl duch swiety (Ruh-al-Quddus), [specjalnie pisze z malej litery poniewaz my muzulmanie mamy zupelnie inne przekonanie co do istoty tego pojecia] podobno sam aniol Gabriel przyszedl jej zwiastowac narodzenie Slowa Bozego...
a ona, kim byla... nikim wobec Boga... mlodziutka dziewczyna...
a jednak jak piekna byla jej wiara: aniol powiedzial ze urodzi mimo, ze nie ma meza, a ona nie zadawala pytan... poddala sie woli Nawyzszego... i to mimo, ze czekaly ja upokorzenia wobec ludzi nierozumiejacych jak dziewczyna nie bedaca wystepna mogla urodzic...
Allah Akbar
Allah Akbar
Allah Akbar
Allah Akbar
Allah Akbar
Allah Akbarjakze wielka jest moc Pana, powiedzial "niech sie stanie" i narodzil sie Jezus, pokoj z nim.
Bog stworzyl Go tak, jak stworzyl Adama, pokoj z nim... I zostalo powiedziane, ze Jezus (pokoj z nim) jest u Boga jak Adam... Nie syn, lecz Prorok, jeden z Najwiekszych...
przeciez Bog nie moze miec syna...
W Imię Boga Miłosiernego i Litościwego
1. Mów: "On - Bóg Jeden,
2. Bóg Wiekuisty!
3. Nie zrodził i nie został zrodzony!
4. Nikt Jemu nie jest równy!"
[Sura Al Ikhlas wg tlumaczenia J. Bielawskiego]
Allah Akbar
Allah Akbar
Allah Akbar
Allah Akbar
Allah Akbar
Bog jest Wielki i Nieskonczony. Jak nieskonczony byt mialby sie wtloczyc w ramy czasu?
Chociaz pamietam to paradoksalne pytanie "Czy Bog moze stworzyc kamien, tak wielki ciezki, zeby sam Bog niemogl go podniesc"...
Nasz ludzki, ograniczony umysl nie pojmie takich spraw...
Allah Akbar
Allah Akbar
Allah Akbar
Allah Akbar
Allah Akbar
Allah Akbar
Bog jest Wielki i Nalezy sie mu wszelka Chwala... Allah Akbar wa lillahi-l-hamd.
Nic nie jest godne chwaly jak Bog Jedyny a Muhammad (pokoj i blogoslawienstwo Boze z nim) jest Jego Prorokiem i Wyslannikiem...
Na widnokregu zaczelo jasniec... Musze obudzic Meza na modlitwe Fajr...
wscieklam sie dzisiaj...
Jak zwykle we wtorek rano mialam kurs jezyka francuskiego. W mojej grupie jest dwoch Brazylijczykow, dwoch Banglijczykow (tak wedlug slownika jezyka polskiego nazywaja sie mieszkancy Bangladeszu - swoja droga mialysmy kiedys na pewnym forum dluga i trudna dyskusje na ten temat), pare malzenska Chinczykow oraz jedna Chinke stanu wolnego, teoretycznie na liscie jest tez Hinduska (przynajmniej imie i nazwisko wyglada mi na Hinduske, ale kto wie moze to mezczyzna, nie znam sie na imionach hinduskich), no i ja - Polka - stan: jedna. Nauczycielka oczywiscie Francuska, na dodatek urodzona Paryzanka. Czyli jednym slowem miedzynarodowe towarzystwo (no to sa dwa slowa, ale niech juz tak zostanie).
Banglijczycy jak sie mozna domyslic muzulmanie. Juz pierwszego dnia gdy przyszlam (od drugiego tygodnia zajec poniewaz pierwszy spedzilam w lozku w towarzystwie... goraczki) zostalam zapytana przez jednego z nich czy czasem nie jestem muzulmanka. (No fakt trudno sie domyslic ze dziewczyna w dlugiej sukience i dlugim rekawie i w chuscie na glowie moze byc muzulmanka. No, w ogole na muzulmanke nie wygladam. ;) ) Oczywiscie moj rozmowca pochwalil sie, ze rowniez jest muzulmaninem oraz, ze jego kolega takze jest wspolwyznawca.
No i sie zaczelo... Jestem w stanie zrozumiec, ze Brazylijczycy puszczaja do mnie uwodzicielskie spojrzenia, usmiechy itp. Jestem w stanie zrozumiec, ze Chinczyk moze probowac podac mi dlon na powitanie. Ale nigdy nie zrozumiem muzulmanina, na dodatek z tak konserwatywnego kraju jak Bangladesz, wgapiajacego sie we mnie przez cala dwugodzinna lekcje, usmiechajacego sie promiennie do mnie za kazdym razem, i w ogole zachowujacego sie jak blazen. Tym bardziej, ze pierwszego dnia widzial ze zostalam przyprowadzona przez mezczyzne, a raczej nie posadzilabym Meza o bycie podobnym do mnie fizycznie na tyle zeby mozna go bylo wziac za mojego brata, opcjonalnie nie wyglada na tyle staro zeby go wziac za ojca. Na dodatek dosc demonstracyjnie nosze moja malzenska obraczke, wiec wydawaloby sie ze to dosc widoczne, zem mezatka.
Nie dla Jamila Hassana i jego kolegi Biplopa (mam nadzieje, ze prawidlowo odmieniam ich imiona). Wgapiaja sie we mnie, usmiechaja, wrecz szczerza, stroja minki. Jedno dobre: po lekcji i powiedzeniu "salam alaikum" na ulicy juz mnie nie zaczepiaja. Fakt, na ulicy by sie juz bali, bo jeszcze ktos zauwazy. Albo, ze rodzina przylapie... Ale na kursie nie ma muzulmanskiego opiekuna, ktory by pilnowal zachowania.
Dzisiaj pan J.H. przebral miare. Podczas lekcji poznal slowo "jolie" czyli ladna. I zaraz musial powiedziec, ze "M. (czyli ja bo idiotycznie na liste wpisali mnie imieniem z paszportu a potem nie mialam jak tego odkrecic bo juz mnie wszyscy poznali jako M.) est jolie" szczerzac sie przy tym do mnie. Mialam ochote dac mu plaskacza w twarz.
Jestem muzulmanka i mezatka, i nie odpowiada mi zeby jakis obcy mezczyzna mowil mi, ze jestem ladna, poprostu nie odpowiada mi i kropka. I to na dodatek ktos taki jak J.H., ktos, kto jestem pewna zna zasady i powinien sie ich trzymac. Banglijki w Bangladeszu by tak nie skomplementowal ze zwyklego szacunku. No ale jestesmy we Francji. Na "smierdzacym Zachodzie". Tutaj przeciez muzulmanki zyja wedlug innych zasad niz tam. Tutaj nie ma Boga... (Astaghfirullahi'l'adhim, Wybacz mi, o Najwyzszy, za te slowa)
Jak Maz zadzwonil spytac sie, jak na co dzien podczas przerwy, co tam u mnie i czy bezpiecznie wrocilam do domu po zajeciach, latwo zauwazyl, ze jestem wzburzona. Opowiedzialam mu o wszystkim (choc moze nie powinnam zeby go nie martwic). Powiedzial, ze jezeli to sie powtorzy mam mu zaraz powiedziec to juz on "pogada" z tym "kolega".
Wiecie co? Kocham mojego Meza.