Jestem chora. Taki jest fakt. Goraczki co prawda nie mam (tak twierdzi termometr) ale jednak bol i zawroty glowy mam dokladnie takie same jak przy goraczce. Do tego zajety nos i zatoki, bol ciagnie sie wzdluz szczeki az do uszu, co sprawia ze najchetniej zakopalabym sie pod ziemia, tym bardziej ze Maz wlaczyl tv i kazdy dzwiek nieprzyjemnie wwierca mi sie w czaszke.
Oczywiscie Maz od razu zatroszczyl sie o chora zone: dom mamy pelen cytrynek, miodziku i czosneczku a nad tym unosi sie zapach imbirowej herbatki na rozgrzanie oraz "Slonej zupy".(potrawa tunezyjska bazujaca na marynowanych oliwkach, marchewce, cebulce i chili, taka marynata oczywiscie jest slona stad nazwa potrawy) Oczywiscie nie skonczylo sie na domowych sposobach: zakupione zostaly witaminki, aspirynka, kropelki do noska ksiezniczki i jakis homeopatyczny srodek polecony przez farmaceute na wzmocnienie (straszne swinstwo).
Siedze w lozku (nie poszlam do szkoly, Maz zadzwonil i mnie usprawiedliwil) i nadrabiam zaleglosci w czytaniu. Wreszcie skonczylam Stendhala "Chartreuse de Parme" pozyczone ze szkolnej biblioteki. Pewnie od razu pojawia sie glosy jak to, po dwoch miesiacach nauki juz czytam tak trudna literature? Wiec od razu wytlumacze: chodzi o ksiazki pisane dla osob uczacych sie jezyka, oryginalne teksty sa przepisywane i przerabiane na latwiejszy jezyk a na koniec dolaczany jest slowniczek i pytania pozwalajace sprawdzic stopien poznania tekstu. Nauczycielka chciala dac mi cos latwiejszego, bo ksiazka ktora wybralam oznaczona jest drugim stopniem trudnosci, ale jednak okazalo sie ze i tak jest bardzo latwa jak dla mnie. No i wreszcie po tygodniu trzymania mialam czas ja przeczytac do konca. Poza tym wrocilam do Harrego Pottera, ktorego poniewaz pisany jest normalnym jezykiem, mecze juz od miesiaca a dopiero doszlam do trzeciego rozdzialu. Mam tez zaczete "Historie zwierzat" "Histories d'Animaux" ktore czytam na ogol jak dzidzius przed pojsciem lulu...
W kazdym razie duzo czytania jeszcze przede mna, zawzielam sie w sobie i zamierzam domeczyc ten tom Harrego. Nie ukrywam czytanie w jezyku, ktory zna sie slabo, jest katorga. Ale przyjemna katorga.
No dobra, zeby nie byc goloslowna w pisaniu tytulu umieszcze ta moja herbatke:
Wlozyc plasterki cytryny, doslodzic miodem
Voila!
Taka herbatka przyjemnie rozgrzewa, w szczegolnosci jak sie jest chorym i zmarznietym jak ja, albo jak moj maz, ktory w te okropna pogode zostal wygoniony przeze mnie do apteki.
Oczywiscie Maz od razu zatroszczyl sie o chora zone: dom mamy pelen cytrynek, miodziku i czosneczku a nad tym unosi sie zapach imbirowej herbatki na rozgrzanie oraz "Slonej zupy".(potrawa tunezyjska bazujaca na marynowanych oliwkach, marchewce, cebulce i chili, taka marynata oczywiscie jest slona stad nazwa potrawy) Oczywiscie nie skonczylo sie na domowych sposobach: zakupione zostaly witaminki, aspirynka, kropelki do noska ksiezniczki i jakis homeopatyczny srodek polecony przez farmaceute na wzmocnienie (straszne swinstwo).
Siedze w lozku (nie poszlam do szkoly, Maz zadzwonil i mnie usprawiedliwil) i nadrabiam zaleglosci w czytaniu. Wreszcie skonczylam Stendhala "Chartreuse de Parme" pozyczone ze szkolnej biblioteki. Pewnie od razu pojawia sie glosy jak to, po dwoch miesiacach nauki juz czytam tak trudna literature? Wiec od razu wytlumacze: chodzi o ksiazki pisane dla osob uczacych sie jezyka, oryginalne teksty sa przepisywane i przerabiane na latwiejszy jezyk a na koniec dolaczany jest slowniczek i pytania pozwalajace sprawdzic stopien poznania tekstu. Nauczycielka chciala dac mi cos latwiejszego, bo ksiazka ktora wybralam oznaczona jest drugim stopniem trudnosci, ale jednak okazalo sie ze i tak jest bardzo latwa jak dla mnie. No i wreszcie po tygodniu trzymania mialam czas ja przeczytac do konca. Poza tym wrocilam do Harrego Pottera, ktorego poniewaz pisany jest normalnym jezykiem, mecze juz od miesiaca a dopiero doszlam do trzeciego rozdzialu. Mam tez zaczete "Historie zwierzat" "Histories d'Animaux" ktore czytam na ogol jak dzidzius przed pojsciem lulu...
W kazdym razie duzo czytania jeszcze przede mna, zawzielam sie w sobie i zamierzam domeczyc ten tom Harrego. Nie ukrywam czytanie w jezyku, ktory zna sie slabo, jest katorga. Ale przyjemna katorga.
No dobra, zeby nie byc goloslowna w pisaniu tytulu umieszcze ta moja herbatke:
- ok litr wody
- 2 lyzeczki herbaty (lub 2 torebki) [zalezy jak mocna herbate sie chce zrobic, ja w tym momencie nie chcialam zbyt mocnej, raczej slaba]
- lyzeczka swierzo startego imbiru
- plasterki cytryny
- miod do smaku
Wlozyc plasterki cytryny, doslodzic miodem
Voila!
Taka herbatka przyjemnie rozgrzewa, w szczegolnosci jak sie jest chorym i zmarznietym jak ja, albo jak moj maz, ktory w te okropna pogode zostal wygoniony przeze mnie do apteki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz